- W niedzielę za naszą zachodnią granicą odbywały się nie tylko wybory do Bundestagu, ale również istotne referendum w stolicy Niemiec ws. wywłaszczenia mieszkań.
- Mieszkańcy Berliny opowiedzieli się za przejęciem mieszkań z rąk funduszów deweloperskich odpowiedzialnych za kreowanie sytuacji rynkowej.
- Z racji na to, że inicjatorzy nie poddali pod głosowanie konkretnego projektu uchwały, to referendum nie jest wiążące.
- Berliński Senat nie jest w tym przypadku zobligowany do podjęcia odpowiednich kroków realizujących postanowienia niedzielnego wyboru mieszkańców miasta.
- Eksperci szacują, że fundusze deweloperskie otrzymałyby około 14-36 miliardów euro odszkodowania.
- Zobacz także: Socjaldemokraci wygrywają wybory parlamentarne w Niemczech. “SPD ma mandat do rządzenia”
W niedzielę mieszkańcy Berlina mieli odpowiedzieć na pytanie, czy są za uspołecznieniem mieszkań należących do wielkich koncernów na rynku nieruchomości, które posiadają więcej niż 3000 lokali mieszkalnych i są obwiniane o drastyczny wzrost czynszów w ostatnich latach. Chodzi przede wszystkim o potentata na stołecznym rynku, koncern Deutsche Wohnen, właściciela 160 tysięcy mieszkań, w tym 116 tysięcy na obszarze Berlina, ale także koncerny Akelius i Vonovia. Według wyliczeń inicjatorów berlińskiego referendum, w ręce zakładu prawa publicznego miałoby trafić blisko 240 tysięcy mieszkań.
Niewiążące referendum
Rozwiązania zawarte w berlińskim referendum poparło 56,4 procent głosujących tj. ponad milion wyborców. Taką informację przedstawiła w poniedziałek przewodnicząca berlińskiej Komisji Wyborczej. Przeciwko wywłaszczeniu mieszkań z rąk koncernów opowiedziało się 39 procent głosujących mieszkańców Berlina.
Ponieważ inicjatorzy referendum nie poddali pod głosowanie konkretnego projektu ustawy albo zmiany konstytucji, wynik referendum nie jest wiążący. Berliński Senat nie ma obowiązku opracowania ustawy dotyczącej uspołecznienia mieszkań. Przedstawiciele inicjatywy “Wywłaszczyć Deutsche Wohnen i spółkę” jednak od dawna podkreślali, że władze miasta będą mogły po prostu zignorować zdanie obywateli.
W poniedziałek liderka berlińskiej SPD przyszła burmistrz miasta Franziska Giffey zapewniła, że nie zamierza lekceważyć decyzji mieszkańców.
Ten wynik referendum należy uszanować i wdrożyć konieczne działania. Jeżeli jest to niezgodne z konstytucją, nie możemy tego zrobić
– powiedział przyszła burmistrz Berlina, Franziska Giffey z SPD, podkreślając, że jej zdaniem wywłaszczenie firm nie pomoże w budowaniu nowych mieszkań.
Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com
Wyzwanie dla nowej koalicji
Zdaniem Zielonych, którzy zapewne utworzą z SPD nowy rząd w Berlinie, odpowiedź na wynik referendum będzie ważnym tematem nadchodzących rozmów koalicyjnych w stolicy Niemiec. Także liderka tej partii Bettina Jarasch zastrzegła, że jest wiele prawnych i praktycznych kwestii do wyjaśnienia.
Inicjatorzy referendum powoływali się na artykuł 15. niemieckiej konstytucji, który mówi, że ziemia, bogactwa naturalne i środki produkcji mogą być w celu uspołecznienia przekształcone we własność społeczną lub inną formę gospodarki publicznej zgodnie z ustawą, określającą rodzaj i wymiar odszkodowania. Przekonywali oni również, że mieszkanie jest prawem człowieka i nie podlega modelowi biznesowemu.
Z kolei właściciele nieruchomości zarzucają aktywistom próbę naruszenia prawa własności oraz chęć powrotu do socjalizmu rodem z NRD czy też marksizm.
Władze Berlina i aktywiści inaczej szacują kwotę ewentualnego odszkodowania dla koncernów mieszkaniowych za uspołecznienie ich własności. Senat mówi o kwocie od 28 do 36 miliardów euro, zaś inicjatorzy referendum o 7 do 14 miliardów euro.
dw.com, interia.pl