Podobnie przymus noszenia maseczki jest przejawem irracjonalnego i sprzecznego z nauką fanatyzmu religijnego. Media będące opium dla ludu wmówiły milionom ludzi, że dla zdrowia muszą blokować sobie dostęp świeżego powietrza i hodować bakterie powodujące zakażenia na twarzy.
Naukowcy na całym świecie od roku publicznie krytykują politykę władz wielu krajów wobec covid, uznając działania licznych rządów za sprzeczne z nauką. Jednym z nich jest kanadyjski naukowiec profesor Denis Rancourt – jego artykuły, wywiady i apele zawarte są w trzecim tomie „Fałszywej pandemii. Krytyka naukowców i lekarzy. Maski cz.3” (wyboru publikacji naukowych wydanych przez Fundację Osuchowa).
Profesor Denis Rancourt twierdzi, że maseczki nie działają ochronnie przed wirusem, bo nie powinny tak działać – wiadomo o tym od dekad. Wirus transmitowany jest za pomocą aerozolu mniejszego niż 2,5 mikrometra (jednej tysięcznej milimetra). Badania naukowe wskazują, że noszący maski ochronne N95 pracownicy ochrony zdrowia chorują na choroby wirusowe tak samo często, jak pracownicy nienoszący takich masek. Jedyną różnicą jest to, że pracownicy noszący takie maski częściej mają bóle głowy. Żadne badania naukowe nie potwierdzają istnienia żadnych korzyści w antywirusowej profilaktyce z powodu noszenia maseczek ochronnych. Przez maseczki przenikają wirusy, z których każdy pojedynczy wirus może zarazić.
Profesor Denis Rancourt podejrzewa, że noszenie maseczek sprzyjać transmisji wirusów, zbieraniu i magazynowaniu patogenów, być doskonałą pożywką dla rozwoju szkodliwych bakterii. Dodatkowo „z maseczek mogą uwalniać się toksyczne substancje” a zużyte maseczki zatruwają środowisko. W opinii kanadyjskiego naukowca władze nakazując nosić maseczki, ignorują badania naukowe.
W swoim liście otwartym do WHO profesor Denis Rancourt stwierdził, że „na maseczkach zbierają się i koncentrują substancje i materiały obciążone patogenami, które znajdują się blisko ust, nosa i oczu”, czyli miejscach ciała szczególnie narażonych na zakażenia. Maski rozbijając duże krople aerozoli na mniejsze, ułatwiają przenikanie patogenów i zanieczyszczeń ze środowiska do organizmu. Noszący maski wdychają ich fragmenty (kawałki włókien i substancji chemicznych, którymi maski są nasączone) – jest to istotne, bo maski często zrobione ze szkodliwych dla organizmu substancji. Przymus noszenia masek napawa ludzi niepotrzebnym lękiem, podczas gdy stres psychiczny jest czynnikiem obniżającym odporność i wywołującym choroby.
W jednym z opublikowanych na łamach trzeciego tomu „Fałszywszej pandemii” wywiadów profesor Denis Rancourt stwierdził, że „nie ma statystycznych dowodów korzyści pod względem ryzyka zakażenia wirusową chorobą górnych dróg oddechowych wynikającego z noszenia maseczek”. Wszystkie badania na temat maseczek w czasie grypy wskazały, że maseczki nie ograniczają transmisji wirusa w populacji. Podobnie nie ma dowodów, by odkażanie rąk ograniczało transmisje wirusów wywołujących choroby górnych dróg oddechowych. Wirusy tych chorób są transmitowane przez małe cząstki aerozoli, których nie da się uniknąć.
Według profesor Denisa Rancourta chirurdzy noszą maseczki nie po to, by się chronić przed zakażeniem, ale po to by ich plwocina nie dostała się i nie zainfekowała otwartej rany operowanego. Przed ”pandemią” WHO głosiła, że noszenie maseczek przez zdrowych ludzi jest szkodliwe dla ich zdrowia – bo maski zbierają patogeny i utrzymują je blisko śluzówki nosa i gałek ocznych. Badania przeprowadzane na lekarzach noszących maseczki w czasie operacji wskazały, że w wyniku noszenia maseczek obniża się poziom tlenu we krwi, co stanowi zagrożenie dla życia lekarzy. Przepisy zmuszające do noszenia maseczek są więc szkodliwe dla zdrowia obywateli.