Głównym tematem rozmowy były przyszłoroczne wybory prezydenckie we Francji. Według Golonki pojedynek uchodzących powszechnie za głównych faworytów w wyścigu o urząd prezydencki Emmanuela Macrona oraz Marine Le Pen wydaje się być prawdopodobny. Publicysta podkreślił jednak, iż czerwcowe wybory samorządowe, pomimo rekordowo niskiej frekwencji na poziomie 35%, stworzyły nową dynamikę dla innych kandydatów.
O szansach Le Pen w nadchodzących wyborach prezydenckich we Francji
Gość Mediów Narodowych zauważa postępujący zanik wyrazistości Le Pen w kwestiach światopoglądowych, co może spowodować odwrócenie się od niej. „Francja się zmienia a ona się dostosowuje”- powiedział publicysta „Do Rzeczy”. W efekcie możemy zaobserwować pojawienie się kandydatów na prawo od Le Pen, których start niewątpliwie osłabiłby wynik przewodniczącej Frontu Narodowego, a nawet stanął jej na przeszkodzie w drodze do ewentualnej drugiej tury.
Podczas rozmowy poruszony został także wątek jednomandatowych okręgów wyborczych.
Jeżeli polityka opiera się na partiach politycznych, to JOW-y nie mają najmniejszego sensu. W innym wypadku byłaby to tylko dyskryminacja mniejszych partii. JOW-y miałyby sens jedynie przy mieszanej ordynacji albo gdyby po prostu nie było partii politycznych
– podkreślił gość.
Francuskie Siły Zbrojne wezmą sprawy w swoje ręce?
W liście otwartym francuskich generałów wystosowanym do Prezydenta Macrona w kwietniu wojskowi apelowali „O powrót honoru naszych rządzących”. Emerytowani oficerowie zapowiedzieli, że nie będą biernie przyglądać się ewentualnej wojnie domowej, do której ich zdaniem prowadzi obecna polityka francuskich rządzących. List wywołał panikę wśród rządzących, a jego autorzy zostali oskarżeni o mieszanie się w politykę i napędzanie strachu.
Golonka wspomniał także o podwójnych standardach społecznych, które łatwo było dostrzec podczas marszu upamiętniającego ofiary Komuny Paryskiej. Uczestnicy uroczystości zostali bowiem napadnięci przez lewicowe bojówki. Poszkodowani nie mogli jednak liczyć ani na interwencje policji, ani na reakcję władz miasta, które wespół z mediami głównego nurtu postanowiły nie podnosić tej kwestii.