W poniedziałek doszło do awarii stacji transformatorowej obsługującej niemal całą największą elektrownię w Polsce. Działać przestało 10 z 11 bloków należącej do PGE Elektrowni Bełchatów. Ubytki w energii zrekompensował m.in. import ze Szwecji i Niemiec.
- Elektrownia produkuje ponad 20 proc. krajowej energii, trafiającej do 11,5 mln gospodarstw domowych.
- Awaria elektrowni w Bełchatowie spowodowała, że dodatkowa energia została kupiona od Niemiec, Szwecji, Czech i Słowacji. Dodatkowo system miały wspierać stare bloki węglowe.
- Rachunki za prąd pójdą w górę, ponieważ cały czas rosną koszty wytwarzania energii z węgla.
- Zobacz także: Przymus szczepień nałożony przez radę miejską w Wałbrzychu bez należytej podstawy prawnej
Do awarii na stacji rozdzielczej w Rogowcu doszło w poniedziałek po południu. Działać przestało 10 z 11 bloków największej polskiej elektrowni, zlokalizowanej w Bełchatowie. Produkuje ona ponad 20 proc. krajowej energii, trafiającej do 11,5 mln gospodarstw domowych.
Bez zakłóceń działał jedenasty blok, dlatego że był przyłączony do innej stacji – Trębaczew. Okazało się, że zawiodła nie elektrownia, a element sieci przesyłowej energii. To tylko uwypukliło, że jest to słabe ogniwo całego systemu energetycznego.
Polskie Sieci Elektroenergetyczne miały przygotowane plany awaryjne. Dzięki nim udało się uruchomić tzw. pomoc operatorską, czyli import energii rzędu 1 GW. Energia została kupiona od Niemiec, Szwecji, Czech i Słowacji. Dodatkowo system miały wspierać stare bloki węglowe.
W poniedziałek przez awarię straciliśmy w ciągu kilku sekund 3900 MW mocy w systemie energetycznym. Można to przełożyć na ok. 20 proc. potrzeb całego kraju, a to już sytuacja bez precedensu. We wtorek udało się ustabilizować sytuację i do pracy wróciło 6 bloków.
Awaria elektrowni w Bełchatowie to sygnał ostrzegawczy dla polskiej energetyki
W ocenie Janusza Steinhoffa, byłego wicepremiera, ministra gospodarki i eksperta rynku energetycznego, awaria elektrowni w Bełchatowie to sygnał ostrzegawczy dla polskiej energetyki. – Od dawna powtarzam, że musimy więcej inwestować w sieci przesyłowe i dystrybucyjne. Cały nasz system energetyczny wymaga głębokiej przebudowy i to tempo musi być naprawdę dynamiczne. Nie ma czasu do stracenia, bo to największe wyzwanie dla całej gospodarki. Za opóźnienia w modernizacji zapłacą firmy utratą konkurencyjności na globalnych rynkach i odbiorcy indywidualni w wyższych rachunkach – powiedział.
Steinhoff dodał również, że rachunki pójdą w górę, ponieważ cały czas rosną koszty wytwarzania energii z węgla. – Za to płacą i jeszcze zapłacą konsumenci. Do tego jeszcze trzeba doliczyć modernizację sieci. Nie da się tego uniknąć. Czeka nas bardzo trudny czas, jeśli chodzi o zaopatrywanie w energię elektryczną – podsumował Steinhoff.