– W ciągu tygodnia dzwoniłam po różnych lekarzach po kolei, by uzyskać pomoc, ale że jestem w ciąży, to kazali mi tylko brać tabletki przeciwbólowe i nic więcej – relacjonuje 35-letnia kobieta. Przez pewien czas leżała w ciężkim stanie w szpitalu z uwagi na zakażenie na koronawirusa. Była także podłączona do tzw. płucoserca. Teraz jej stan bardzo się poprawił. Udało się także uratować życie dziecka rozwijającego się w jej łonie.
- 35-letnia kobieta w ciąży przez pewien czas w ciężkim stanie walczyła z zakażeniem koronawirusem. Musiała zostać przetransportowana do szpitala w Lublinie, aby przejść terapię systemem ECMO, czyli tzw. płucosercem.
- Taki krok okazał się słuszny, ponieważ jej stan znacznie się poprawił.
- Kobieta oskarżyła lekarzy o bagatelizowanie objawów choroby. – Uznali, że to tylko kaszel i to nic wielkiego, że samo przejdzie. Ale, że byłam w kiepskim stanie, to zdecydowano się mnie zabrać – powiedziała.
- Zobacz także: Akcja „Zaszczep się na majówkę”. Olbrzymie kolejki do punktów szczepień, ludzie ustawiali się od godz. 3 w nocy
Kobieta w ciąży oskarżyła lekarzy, że początkowo bagatelizowali objawy choroby. – Uznali, że to tylko kaszel i to nic wielkiego, że samo przejdzie. Ale, że byłam w kiepskim stanie, to zdecydowano się mnie zabrać – powiedziała.
35-latka początkowo była hospitalizowana w szpitalu w Zgierzu. Jednak jej stan znacznie się pogorszył. W związku z tym lekarze zdecydowali się o przetransportowanie jej śmigłowcem do Lublina. Tam w Samodzielnym Publicznym Szpitalu Klinicznym nr 1 możliwa była terapia systemem ECMO, czyli tzw. płucosercem. To okazało się słuszne, bo stan kobiety i jej dziecka poprawił się.
Teraz 35-latka wróciła bliżej miejsca swojego zamieszkania. Jest obecnie hospitalizowana w Centrum Matki Polki w Łodzi.