W ubiegłym tygodniu polski rząd wprowadził ostrzejsze ograniczenia dla polskich przedsiębiorców, zamykając kolejną część gospodarki. W szczycie zachorowań na koronawirusa pojawiają się głosy o zamknięciu na ten czas kościołów. Feministyczny portal “ofeminin.pl” zapytał się kobiety z Kościoła Katolickiego o ich wiarę w tym czasie. Przeważającym głosem jest opinia, że ich wiara nie ucierpiała, lecz decyzje rządu są dla nich niezrozumiałe i uderzające w polskich chrześcijan.
- Rząd prosi polski episkopat o zmniejszenie liczby wiernych w trakcie świat wielkanocnych
- Wierzące kobiety posiadają różne opinie na temat kościoła i jego działań w czasie epidemii
- Niektóre z nich uważają, że Bóg nie potrzebuje ludzi w kościele
- Zobacz także: Środowiska patriotyczne apelują do abpa Gądeckiego. „Nasz niepokój budzi swoiste żyrowanie działań władz świeckich”
Od 20. marca w Polsce obowiązują dodatkowe obostrzenia, które zostały przywrócone po zimowym spadku zachorowań. Rząd do tej pory ograniczył się wyłącznie do zamknięcia kilku gałęzi rodzimej gospodarki, w tym również salony fryzjerskie i kosmetyczne, które od wielu miesięcy działały, choć klienci musieli wcześniej umawiać się na porę strzyżenia.
Teraz Premier Mateusz Morawiecki oraz Minister Zdrowia Adam Niedzielski mają zamiar poprosić polski episkopat o to, aby biskupi zachęcali wiernych do udziału wiernych w nabożeństwach on-line, a także zmniejszyli liczbę wiernych w budynku kościelnym.
Przez najbliższe dwa tygodnie – od 27 marca do 9 kwietnia – w miejscach kultu religijnego będzie mogła znajdować się maksymalnie jedna osoba na 20 metrów kwadratowych przy zachowaniu odległości 1,5 metra.
O tej sprawie pisał prezes Marszu Niepodległości, Robert Bąkiewicz, który zauważył zbieżność szczytów epidemii z najważniejszymi katolickimi świętami – “Istnieje pewna korelacja czasowa. “Przypadkowo” szczyt pandemii przypada zawsze na najważniejsze święta katolickie. Czy komuś zależy na dechrystianizacji Polski?” – napisał na Twitterze.
Wierzące kobiety w opozycji do działań rządu
Feministyczny portal “ofeminin.pl” zapytał się kilku wierzących kobiet o ich praktykowaniu wiary w czasie epidemii koronawirusa. Jedna z młodszych uczestniczek wywiadu, która straciła dwa lata temu córkę wyznała, że nie wyobraża sobie codziennego życia bez Mszy Świętej.
“Zawsze byłam osobą wierzącą, ale po śmierci córki częściej zaczęłam chodzić do kościoła i korzystać z sakramentów. Nie zrezygnuję z tego dlatego, że jest pandemia. Chodzę w maseczce i staram się niczego nie dotykać. Czasem rozmawiam z księdzem, ale nie jestem typem osoby, która po mszy stoi pod kościołem z sąsiadkami. Przychodzę tam dla Boga. Po to, żeby dodał mi otuchy. Nie wyobrażam sobie zamknięcia kościołów” – powiedziała Anna z Krakowa.
Z kolei 72-letnia kobieta powiedziała wprost, że wiara i Kościół dodaje jej siły do dalszego życia – “Nie zamkną sklepów spożywczych, bo ludzie muszą mieć prawo do zaspokojenia elementarnych potrzeb. Dla mnie elementarną potrzebą jest pójście do kościoła. To pozwala trzymać mnie na powierzchni. Zwłaszcza że z psychologiem nie mogę się nawet spotkać na żywo, a spotkania przez komputer nie są dla mnie. Za stara na to jestem” – wyznała.
Katoliczka krytykuje Kościół za liberalne podejście do epidemii
Nie brakuje również kobiet, które, pomimo że zapewniają o swojej wierze, krytykują polskich biskupów za wywieranie nacisków na rząd w sprawie łagodzenia przepisów dotyczących udziału wiernych na Mszy Świętej. Prześmiewczo odpowiedziała również na wpis Roberta Bąkiewicza – “Czy komukolwiek zależy na dechrystianizacji Polski? Tak, mnie. Mocne słowa jak na katoliczkę? Tak, wiem” – stwierdziła 35-letnia Paulina.
“Rozwścieczają mnie naciski Kościoła na władzę i udział Kościoła w życiu politycznym. Religia jest sprawą duchową, nie polityczną. Przez dechrystianizację Polski uważam oddzielenie Kościoła od państwa i jego polityki. Gdyby tak było – a to przecież gwarantuje konstytucja – kościoły na pewno byłyby zamknięte. Ta trzecia fala pandemii jest potężna, w kościele są ludzie starsi, często mają trudności z oddychaniem przez maseczkę, więc ją ściągają. W dodatku jeszcze śpiewają głośno. Ja mam wiarę w sercu, a nie za drzwiami kościoła. Uważam, że to jedyne sensowne podejście” – tłumaczy swoje podejście do Kościoła.
Powiedziała również, że tak jak w zeszłym roku nie planuje udawać się na święta do Kościoła, a koszyk wielkanocny poświęcą wraz z mężem w domu wspólnie odmawiając modlitwę – “Trochę żal mi ludzi, dla których wiara w Boga jest równoznaczna z chodzeniem do Kościoła. Zwłaszcza że Kościół sporo ma za uszami” – skwitowała.
Podająca się za katoliczkę 50-letnia Pani Miłka wyznała, że katolicyzm w dzisiejszych czasach nie jest modny i atrakcyjny, za to kultywowane są takie ideologie jak nihilizm i hedonizm – “Ale co to ma do rzeczy w kontekście pandemii i kościołów? Powiem tak: najważniejszym przykazaniem jest “kochaj bliźniego jak siebie samego”. A co oznacza miłość do bliźniego? Troskę o jego zdrowie i dobrobyt. Pal licho władzę, oni chcą się tylko przymilić biskupom. Ramię w ramię idą. Może i dobrze. Ale od księży wymagałabym odpowiedzialności za parafian. Oni powinni sami apelować, żeby ludzie modlili się w domach. Przecież Bóg jest wszędzie”.
Jej zdaniem kobiety oraz inni wierni powinni korzystać z możliwości udziału w Mszy Świętej za pośrednictwem telewizji czy internetu. Uważa, że przez uczestnictwo w nabożeństwach prowadzi do transmisji koronawirusa.
Kobiety na froncie z rodziną
Jak się okazuje niektóre kobiety, popadają w złą relację z najbliższą rodziną tylko, dlatego że uznają Jezusa Chrystusa za swojego Pana. Takim przykładem jest Halina z Kielc, która ufa, że rząd Prawa i Sprawiedliwości jest katolicki i ich działania nie są wrogie Kościołowi.
“Pan Bąkiewicz plecie androny. Przecież wiadomo, że mamy wierzący rząd. Na pewno nie zrobią celowo nic przeciwko katolikom. Ale najbardziej denerwuje mnie to, że o zamykaniu kościołów najwięcej mówią osoby niewierzące. Szczekają i szczekają. A przecież nikt ich nie zmusza do chodzenia. Mamy wolny kraj” – stwierdziła.
80-latka dodała również, że jej rodzina ponagla ją, przez to, że chodzi do kościoła – “Wie pani kto ze mną rozmawia? Ksiądz ze mną rozmawia. Kościół do mnie mówi. Rodzina tylko paple, żebym do kościoła nie chodziła, a później zajmują się swoimi sprawami. Bez kościoła umarłabym z samotności”.
Inna kobieta o imieniu Alina podziela jednak zdanie prezesa Marszu Niepodległości. W jej opinii komuś zależy na zniszczeniu chrześcijańskich korzeni w Polsce – “Komuś zależy na tym, żeby Polacy zapomnieli skąd pochodzą i jakie mają wartości. A wartości to kolejno: Bóg, honor, ojczyzna. To nas czyni Polakami. Nie można wyrzec się swoich wartości i tradycji, bo ktoś tak chce. Zwłaszcza że te obostrzenia cały czas się zmieniają i nie mają sensu. Myślę, że wystarczy więcej mszy, wtedy na każdej z nich będzie mniej ludzi. To nie uderza w katolików i jest uczciwe” – powiedziała.
Dodała również, że osobiście nie uważa całej epidemii za jakiś wymysł, lecz to nie powinno ograniczać ludzi w praktykowaniu swojej wiary. Zachowuje ona wszelkie zalecenia sanitarne jak mycie rąk i noszenie maseczki. To jej zdaniem zapewnia odpowiednią ochronę.