Przyjęła AstraZeneca i zmarła. Śledztwo prokuratury ws. nieumyślnego spowodowania śmierci

Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!

/

Po kilku latach od emisji niemieckiego serialu "Nasze matki, nasi ojcowie" zapadł prawomocny wyrok w Sądzie Apelacyjnym w Krakowie. Twórcy mają w telewizji państwowej przeprosić Polaków za głoszone w swojej produkcji kłamstwa na temat II wojny światowej. Naruszyli oni dobra osobiste Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej.

W krakowskim Sądzie Apelacyjnym orzeczono prawomocny wyrok wobec twórców niemieckiego serialu "Nasze matki, nasi ojcowie", który w jednym ze swoich odcinków zaprezentował członków Armii Krajowej jako żołnierzy o antysemickim zabarwieniu.

Wyrok sądu przywraca godność polskim żołnierzom

Producenci serialu, czyli UFA Fiction oraz ZDF muszą zamieścić oficjalne przeprosiny w polskiej telewizji państwowej - TVP1 oraz na ZDF, ZDFneo i Sat3, które wyemitowały produkcję. Przeprosiny skierowane do Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej mają się również ukazywać przez 3 miesiące na stronach internetowych ZDF i UFA Fiction.

"Naruszono dobra osobiste poprzez zidentyfikowanie polskiego oddziału partyzanckiego w wyżej wymienionym filmie jako oddziału Armii Krajowej, co rodzi nieuprawnioną sugestię, iż ta polska organizacja wojskowa miała charakter antysemicki" - orzekł krakowski Sąd Apelacyjny.

Proces, wraz ze Światowym Związkiem Żołnierzy AK, wytoczył 96-letni obecnie żołnierz tej formacji, Zbigniew Radłowski. Wyrok przed sądem pierwszej instancji zapadł pod koniec 2018 roku.

Trzyczęściowy serial "Nasze matki, nasi ojcowie" TVP1 wyemitowała w czerwcu 2013 roku. Film wywołał dyskusję w Polsce i Niemczech, dotyczącą sposobu przedstawienia w serialu Polaków oraz problemu odpowiedzialności Niemców za zbrodnie II wojny światowej. Po emisji filmu w publicznej telewizji ZDF w marcu w niemieckich mediach rozpoczęła się burzliwa debata o odpowiedzialności "zwykłych Niemców" za zbrodnie II wojny.

W Polsce produkcję krytykowano za ukazywanie partyzantów z AK jako antysemitów i relatywizowanie odpowiedzialności Niemców. Pod koniec czerwca 2013 roku warszawska prokuratura rejonowa odmówiła wszczęcia śledztwa w sprawie publicznego znieważenia narodu polskiego w związku z emisją filmu w TVP.

interia.pl

https://www.youtube.com/watch?v=EJIKFbXkSkA&t=2s

40-letnia nauczycielka z Kocka na Lubelszczyźnie zmarła kilkanaście dni po przyjęciu pierwszej dawki szczepionki na koronawirusa. Następstwem tragedii w kontekście preparatu AstraZeneca jest śledztwo, które prokuratura w Lubartowie wszczęła w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci.

  • Małżeństwo nauczycieli z Kocka na Lubelszczyźnie 1 marca przyjęło pierwszą dawkę szczepionki AstraZeneca na koronawirusa.
  • U obojga po kilku godzinach pojawiła się wysoka gorączka i znaczne osłabienie. Kobieta zmarła 19 marca w szpitalu w Lublinie.
  • Sprawą zajmuje się Prokuratura Rejonowa w Lubartowie. Zlecono sekcję zwłok. Postępowanie toczy się w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci.
  • Na dogłębne wyjaśnienie sprawy liczy wojewoda lubelski Lech Sprawka. – Każda tego rodzaju sytuacja odbija się na procesie szczepień – powiedział dziennikarzom.
  • Zobacz także: Prokuratura prowadzi śledztwo ws. zgonów w domu seniora. Właścicielka odpiera zarzuty

1 marca małżeństwo nauczycieli z Kocka przyjęło pierwszą dawkę szczepionki na koronawirusa. Oboje po kilku godzinach zaczęli mocno gorączkować. Mężczyzna był tak słaby, że nie mógł o własnych siłach dojść do toalety. Lekarz rodzinny zalecił leki przeciwbólowe i przeciwzapalne. Kiedy w kolejnych dniach objawy nie ustępowały, kobieta trafiła do szpitala przy ulicy Jaczewskiego w Lublinie. Do jej śmierci doszło 19 dni po przyjęciu preparatu AstraZeneca.

Pogrzeb nauczycielki miał odbyć się we wtorek w Kocku. Tak jednak się nie stało. Sprawą zajęła się lubartowska prokuratura. – Zleciliśmy sekcję zwłok, a postępowanie jest prowadzone w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci. Jest to standardowa procedura – przekazał prok. Krzysztof Sokół z Prokuratury Rejonowej w Lubartowie.

Sprawa spotkała się z zainteresowaniem także wojewody lubelskiego. -Pozostawmy tę sprawę do oceny specjalistom. Każda tego rodzaju sytuacja odbija się na procesie szczepień. Wydaje mi się, że szybko zostaną rozszyfrowane przyczyny zgonu, na pewno będą dogłębnie wyjaśnione – powiedział dziennikarzom podczas konferencji prasowej.

40-latka była nauczycielką języka polskiego Szkoły Podstawowej w Kocku im. gen. Franciszka Kleeberga. Na stronie internetowej placówki umieszczono elektroniczną księgę kondolencyjną.

dziennikwschodni.pl

POLECAMY