Obrona Wałęsy zdumiewa swoim uporem i zupełnym nieliczeniem się z faktami. Dla jego obrońców, jest on bohaterem i autorytetem na przekór wszystkim obciążającym go faktom. Cóż chciałoby się powiedzieć, że każdy ma taki autorytet na jaki zasłużył i machnąć ręką na te prymitywne wygibasy propagandowe. Ale w tej obronie donosicielstwa jest coś więcej, niż tylko upadek moralny jego autorów. Otóż mamy w Polsce do czynienia z głębokim kryzysem polskości i polskiego patriotyzmu. To spadek po totalitarnym komunizmie, w którym wychowało się wiele pokoleń naszego narodu. Byliśmy w nim poddani totalnej presji ideologicznej w wyniku której doszło do uwstecznienia procesów narodowotwórczych. Nie w tym sensie, że Polacy przestali się czuć Polakami, ale w tym, że z faktu bycia Polakiem przestało cokolwiek wynikać.
Polskość przestała być moralnym zobowiązaniem, przestała być wartością z której jesteśmy dumni i która mobilizuje nas do wspólnego działania na rzecz dobra wspólnego. Co więcej, straty wojenne i komunizm doprowadził praktycznie do zaniku elit narodowych formujących zarówno kulturę narodową, jak i definiującą krótko- i dalekofalowe interesy naszego narodu. Miejsce tradycyjnych elit, częściowo wymordowanych w czasie wojny, zajeli nominaci komunistyczni na uniwersytetach, w mediach i życiu publicznym, blokując tym samym odtwarzanie elit polskich. W efekcie indoktrynacji polskiego społeczeństwa i komunistycznych, a później postkomunistycznych “elit”, polskie społeczeństwo odzyskując wolność, miało trudności w przezwyciężeniu komunistycznego dziedzictwa mentalnego. Tym bardziej, że postkapepowskie “elity” dominujące także w opozycji podjęły trud, nie odbudowy polskiej wspólnoty narodowej, ale jej dekonstrukcji. Pedagogika wstydu propagowana przez Gazetę Wyborczą i media jej pochodne, ograniczanie nauki historii, czy literatury polskiej w szkołach, antypolskie filmy, a przede wszystkim definiowanie obcych ekonomicznie i politycznie interesów, jako interesów narodowych prowadziło, nie tylko do neokolonialnego charakteru polskiej gospodarki, ale utrudniało odbudowę polskiej wspólnoty narodowej i odrodzenie polskości.
Zobacz także: [OPINIA] Daniel Marek: Damy i rycerze, czyli jak chrystianizować za pomocą romansów
Niemniej, po czasie postkomunistycznej dekadencji, w Polsce mamy do czynienia z odradzaniem się patriotyzmu i próbą definiowania polityki polskiej w oparciu o paradygmat narodowy. To odradzanie patriotyzmu jest jeszcze na wstępnym etapie. Ma ono bardziej charakter emocjonalny i tożsamościowy. To czego mu jeszcze brakuje, to formacji kulturowej i politycznej. Nie mniej wydaje się że tego procesu nie da się już zatrzymać. To oznacza że partie zagranicy, działające w interesie utrzymania postkolonialnego charakteru naszego państwa, są w dłuższej perspektywie skazane na polityczną i kulturową marginalizację. Ta marginalizacja jest warunkiem odzyskania narodowej podmiotowości zarówno w kulturze, gospodarce, jak i w polityce, zwłaszcza w polityce zagranicznej i obronnej. Jest to tym bardziej konieczne, ze bez odrodzenia patriotyzmu nie jest możliwe uformowanie takiego przywództwa narodowego, które będzie w stanie prowadzić nasz naród w zbliżającym się okresie niestabilności geopolitycznej i rysujących się zagrożeń, także naszej niepodległości. Te zagrożenia wymagają przede wszystkim niezależności i narodowej podmiotowości.
W tej sytuacji odradzającego się patriotyzmu, obrona zachowania Wałęsy, jego donosicielstwa, to obrona nie tylko kompradorskiego i postkomunistycznego charakteru III Rzeczpospolitej, ale także próba zdekonstrułowania samej moralnej podstawy polskiej niepodległości. Dla tych środowisk, jest ona koniecznym warunkiem przetrwania na polskiej scenie publicznej. Otóż próbują oni tak jak to wcześniej robili postkomuniści, na jednej płaszczyźnie postawić zarówno poświęcenie dla narodu, jak też działania zdradzieckie, jawnie szkodzące jego wolności. Oznacza to próbę zanegowania moralnej wartości zarówno polskości, jak i samego patriotyzmu. Dla obrońców donosicielstwa, taka postawa jest uprawnionym zachowaniem, tak samo wartościowym, a może jeszcze bardziej niż poświęcenie dla Ojczyzny. Co więcej poświęcenie dla Ojczyzny w świetle obrony donosicielstwa i narodowej zdrady jest postawą znacznie mniej wartościową, bo jest wyrazem swego rodzaju naiwności politycznej, niezrozumienia swoistej, heglowskiej “mądrości etapu”. W ten sposób rehabilituje się nie tylko najbardziej podłe zachowania, ale czyni się zdradę własnej Ojczyzny postawą preferowaną i chwalebną. To fundamentalne zakwestionowanie rozróżnienia pomiędzy dobrem, a złem, także w wymiarze narodowym.
Wspólnota, która nie jest w stanie rozróżnić pomiędzy dobrem a złem nie jest w stanie istnieć. Nie ma bowiem moralnych podstaw do istnienia. Naród jest przede wszystkim wspólnotą moralną. Zakwestionowanie rozróżnienia dobra i zła w wymiarze narodowym oznacza zakwestionowanie potrzeby samego istnienia naszego narodu. To próba jego unieważnienia w świadomości społecznej. Dlatego, tak koniecznym była lustracja i dekomunizacja, bo tego wymagała przede wszystkim sprawiedliwość wobec naszego narodu i napiętnowanie moralnego zła. Przeciwstawienie się lustracji i dekomunizacji, to była próba uznania za nieważne samo istnienie naszego narodu. Bowiem zło czynione naszemu narodowi nie miało żadnej negatywnej wartości w przekonaniu przeciwników dekomunizacji. To czynili wrogowie naszego narodu, jego odrodzenia i rozwoju. Bo żaden naród nie jest w stanie istnieć bez moralnych wartości i moralnego kręgosłupa. To one wyznaczają jego sens istnienia.
I dziś mamy do czynienia z tym samym zjawiskiem, z ponowną próbą uprawomocnienia moralnego łajdactwa w życiu naszego narodu. Naród który nie jest w stanie uporać się z taką patologią, przynajmniej w kategoriach moralnych potępić donosicielstwa, czy narodowej zdrady nie jest w stanie istnieć w dłuższej perspektywie czasowej. Swoją przyszłość może budować tylko na jasnych moralnych kryteriach. Bez odrzucenia i potępienia komunistycznego dziedzictwa nie jest w stanie normalnie się rozwijać, nie jest w stanie budować swojej przyszłości. W życiu publicznym nie może być miejsca dla uznania dla zjawisk patologicznych , takich jak istnienie partii postkomunistycznych, partii zagranicy, czy uznania dla donosicielstwa. Dlatego też ta obrona zachowania Wałęsy, to kontynuacja tej samej polityki, którą prowadzili nasi wrogowie propagując pedagogikę wstydu i dekonstruując samo pojęcie polskości. Dziś próbą dekonstrukcji moralnej polskości i polskiego patriotyzmu jest obrona donosicielstwa jako uprawnionej postawy w życiu publicznym. Nie ma na to zgody i nigdy nie będzie.
Marian Piłka