Wczoraj odbyły się wybory do niemieckiego Bundestagu. Frekwencja na poziomie 75% jest imponująca, ale wynik głosowań zastanawiający.
CDU/CSU wygrała wybory z wynikiem 33%. Jest to spadek aż o 8,5%. Chadecy stracili około 2,5 miliona wyborców. Ok. miliona byłych wyborców CDU zagłosowało na AFD, a około 1,2 miliona na FDP. W przypadku AFD głównym czynnikiem była oczywiście kwestia niepohamowanej imigracji. W przypadku FDP był to raczej powrót „liberalnych wyborców” do ich partii pierwszego wyboru (w roku 2013 była dla większości z nich niewybieralna). Symptomatyczne jest, że udało się pozyskać ok. 300.000 osób, które wcześniej nie głosowały ale nie udało się pozyskać praktycznie żadnych wyborców innych partii. Kampania była spersonalizowana całkowicie na osobie Angeli Merkel i ten wynik (najsłabszy od 1949 roku) trzeba odczytać jako jej osobistą porażkę. Bardzo słaby wynik (jak na nich) zaliczyła również CSU na Bawarii. Spadli z 49,3% na 38,5%. Przewodniczący CSU Horst Seehofer zwalił winę za wynik na brak jednoznacznego stanowiska wobec uchodźców, ale doły partyjne mogą zwalić winę na niego.
SPD – wynik 20,5%, spadek o 5,2%. Po krótkim zwyżce zaraz po ogłoszeniu Schulza kandydatem na kanclerza przyszedł spadek, który skończył się wynikiem jeszcze niższym niż w zeszłych wyborach. Schulz zapowiedział, że SPD nie wejdzie ponownie do koalicji rządzącej. Sam Schulz zajmie się partią a przewodniczącym frakcji w Bundestagu ma zostać ktoś inny. SPD nie potrafiła podczas ostatnich 4 lat pokazać sukcesów rządu jako swoich. Wszystko szło na konto Angeli Merkel. Dla SPD parę lat w opozycji (jako największej partii) zrobi dobrze, będą mogli się ponownie sprofilować i przemyśleć czego właściwie chcą w polityce. Tylko czy wyborcy nie uznają takiego podejścia jako ucieczkę od odpowiedzialności? Podczas tych wyborów SPD straciła wyborców na rzecz AFD, FDP, Zielonych i Lewicy, co pokazuje, że nie było spoiwa tych wyborców, a inne partie bardziej sfokusowane na poszczególnych problemach potrafiły ich lepiej zagospodarować.
AFD – wynik 12,6%, wzrost o 7,9%. Zdecydowany zwycięzca tych wyborów. Zyskali wyborców od każdej partii, zmobilizowali ok. 1,3 milionów osób, które wcześniej nie głosowały. WYGRALI wybory w Saksonii, bastionie CDU. Na wschodzie uzyskali wynik ok. 20%. Jest tylko jeden problem: co dalej? Frakcja w Bundestagu będzie składać się z ok. 90 osób. Bardzo różnych osób. Dzień po wyborach już zdążyli pokłócić się Frauke Petry i Alexander Gauland. Frauke Petry zapowiedziała, że nie wejdzie do frakcji AFD. Także określenie „pyrrusowe zwycięstwo” chyba najbardziej oddaje to co się stało.
FDP – wynik 10,7%, wzrost 5,9%. Zwycięzca, który będzie potrafił spożytkować swoje zwycięstwo. Co prawda Christian Lindner jeszcze mówi, że nie wszystko jest przesądzone, ale wszyscy czekają na CDU/CSU – FDP – Grüne. Partia potrafiła się odbudować po katastrofie zeszłych wyborów. Wyborcy ponownie jej uwierzyli (byli wyborcy powrócili z CDU). Potrafili również przyciągnąć ok. 700.000 wyborców, którzy wcześniej nie głosowali, 400.000 wyborców SPD i ok. 110.000 wyborców Zielonych. Jedynie na rzecz AFD stracili ok. 50.000 wyborców. Ich poparcie jest równomiernie rozłożone co jest dobrą bazą. Tylko muszą uważać na to, aby koalicja rządząca nie wykończyła ich tak samo jak za poprzednim razem. Po raz kolejny może się powrót nie udać.
Linke – 9,5%, wzrost o 0,6%. Wzrost na zachodzie zrekompensował spadek na wschodzie. Na wschodzie stracili dużo poparcia na rzecz AFD. Ok. 430.000. Zrekompensowali to sobie przyciągając wyborców SPD (380.000) oraz CDU (70.000). Dla partii to dobrze, że udało się zakotwiczyć w zachodnich Niemczech. Nienaturalne poparcie na wschodzie wcześniej czy później się skończy i wtedy dobrze będzie mieć również poparcie na zachodzie. Wiele bastionów na wschodzie już zostało raczej bezpowrotnie utraconych. Problemem partii jest brak perspektyw na rządzenie. Jedyna możliwa koalicja to SPD-Linke- Grüne. Gdzie SPD jest mocno poobijana i jeśli się podniesie to będzie walczyć o tych samych wyborców a Zieloni wejdą do koalicji z CDU/CSU i FDP.
Grüne – 8,9%, wzrost 0,5%. Jak dla mnie to ogromne zaskoczenie. Przypuszczałem po wyborach do poszczególnych Landtagów, że ciężko im będzie wejść do Bundestagu. Wynik ok. 9% nie tylko pozwolił im spokojnie wejść do Bundestagu ale i do koalicji rządzącej. Cem Özdemir raczej nie przepuści swojej szansy aby mieć realny wpływ na politykę. Zieloni potracili część wyborców na rzecz Die Linke oraz FDP ale potrafili to nadrobić byłymi wyborcami SPD. Mam wrażenie, że ich programem była nadzieja na koalicję Jamajka i to udało się sprzedać.
Najbardziej prawdopodobna koalicja CDU/CSU – FDP – Grüne jeśli powstanie będzie musiała sobie poradzić z różnicą zdań na niektóre tematy:
– Unia Europejska – FDP jest przeciwna wspólnemu budżetowi a Zieloni chcą odejść od polityki oszczędazania wew. UE.
– Imigracja – FDP i Zieloni zgadzają się co do tego, żeby osoby prześladowane będą mogły przyjechać do Niemiec, ale co do pozostałych Niemcy powinny mieć prawo wyboru czy chcą daną osobę. CSU co prawda również ma podobne zdanie, ale po słabym wyniku w Bawarii i 13% AFD możliwe, że będą chcieli jeszcze zaostrzyć swoje stanowisko,
– Prawa obywateli – CDU tradycyjne stoi po stronie policji i większych praw do nadzoru obywateli, FDP i Zieloni chcieliby aby prawa obywateli do ochrony swoich danych było bardziej respektowane,
– Rolnictwo – tutaj różnice między partią rolniczą CSU a partią ekologów Zieloni są bardzo widoczne.
Łatwiej będzie dogadać się w sprawie zmian w energetyce, digitalizacja bądź nawet sprawach podatkowych. Ciekawe jak będą przebiegały dyskusje na temat legalizacji marihuany bądź dofinansowań studenckich dla wszystkich, niezależnie od dochodów rodziców, ale to tylko wątki poboczne.
Prawdopodobnie czeka nas zmiana koalicji rządzącej w Niemczech. Kanclerz się nie zmieni ale większość otoczenia już tak. CDU nie będąc już ograniczona SPD, a współpracując z FDP na pewno wprowadzi ulgi dla przedsiębiorców. A współpracując z Zielonymi dołoży pieniądze na wszelkie inicjatywy związane z tzw. „rewolucją w energetyce”.
Co to dla Polski oznacza? Dużych zmian nie należy się spodziewać, ale możemy być pewni, że za cztery lata dojdzie w Niemczech do politycznego „trzęsienia ziemi” i na to trzeba się przygotować.