Przedstawiamy publicznie wyrażane poglądy Władysława Kowalczuka – reprezentanta ukraińskiej partii Korpus Narodowy, powstałej na bazie pułku Azow – na temat Rzezi Wołyńskiej, aby Czytelnicy mogli wyrobić sobie własny pogląd na działalność tej osoby.
11 lipca w imieniu swojego ugrupowania Władysław Kowalczuk złożył kwiaty pod warszawskim pomnikiem ofiar Rzezi Wołyńskiej:
Przedstawiciele partii Korpus Narodowy, czasopisma „Szturm” i Instytutu im. Romana Rybarskiego złożyli kwiaty pod pomnikiem ofiar Rzezi Wołyńskiej 1943 roku. Przedstawiciele ukraińskiego i polskiego środowiska nacjonalistycznego wspólnie wysnuwają wnioski z tragicznej historii naszych narodów i w miejsce nienawiści i konfliktów obierają drogę dialogu i porozumienia – czytamy na stronie Azov.press [ http://azov.press/ukr/nacional-niy-korpus-i-shturm-sklali-kviti-do-pam-yatnika-zhertvam-volins-koi-rizni ].
Jest to nasz kolejny krok w przyszłość i podczas gdy inni głośno krzyczą o prawdzie historycznej, stroniąc od dialogu historycznego o bezsprzecznie trudnych momentach naszej historii, my wybieramy drogę czynu, bo słowa i myśli są niczym, a człowiek to przede wszystkim jego działalność. Gdy propagandziści kontynuują nakręcanie spirali nienawiści, my powoli, ale pewnie idziemy ku przyszłości. Ci, którzy naprawdę chcą ukraińsko-polskiej przyjaźni – już dawno do nas dołączyli, a ci, którzy jedynie budują na temacie Rzezi Wołyńskiej kapitał polityczny – swoimi kłamstwem kopią sobie grób. Czy uda nam się określić, kto miał wtedy rację, dla Ukraińców UPA pozostaną bohaterami, a dla Polaków zapiekłymi wrogami, jednak spory historyczne nie powinny doprowadzić do powtórki pomyłek naszych poprzedników. Nie zmienimy historii, ale nikt nie odbierze nam prawa do wybierania swej przyszłości – czytamy w relacji Azov.press.
„Historia wiekopomna i tragiczna jest nam dana po to, byśmy uczyli się na błędach naszych przodków, wszak właśnie my jako nowe pokolenie Ukraińców i Polaków decydujemy, o jakiej historii będą czytać nasi następcy” – mówił Władysław Kowalczuk pod pomnikiem ofiar Rzezi Wołyńskiej.
Dziewięć dni wcześniej, czyli 2 lipca Kowalczuk wziął z kolei udział w manifestacji na cześć Romana Szuchewycza, dowódcy Ukraińskiej Powstańczej Armii w czasie, gdy doszło do Rzezi Wołyńskiej. Odbyła się ona we wsi Tyszkowce w obwodzie iwano-frankowskim (stanisławowskim) na Ukrainie zachodniej, skąd pochodziła rodzina Szuchewycza [http://medianarodowe.com/ukraina-pulk-azow-uczcil-kata-polskiej-ludnosci-wolyniu/ ]. Kowalczuk zabrał wówczas głos na wiecu, który odbył się w centrum Tyszkowców.
Według Kowalczuka, Roman Szuchewycz nie jest bezpośrednio odpowiedzialny za Rzeź Wołyńską. W recenzji filmu „Wołyń” Wojciecha Smarzowskiego na stronie Azov.press [http://azov.press/ukr/fil-m-volin-poglyad-z-ukraini ] pisze on:
„Pozytywnym momentem było to, że w filmie nie padło imię Romana Szuchewycza, zaś Stepan Bandera wspominany jest przede wszystkim jako lider OUN, a nie bezpośredni wykonawca zbrodni, co niszczy popularny w Polsce mit o bezpośrednim udziale Bandery i Szuchewycza w morderstwach na Polakach”.
Ponadto, na stronie Azov.press Władysław Kowalczuk nazywa Rzeź Wołyńską „bratobójczą wojną”. W tym samym artykule pisze on bowiem:
„Głównym problemem filmu jest brak przedstawienia warunków i motywów zaistniałego konfliktu. Sielankowa idylla, gdzie Polacy mówią po ukraińsku, a Ukraińcy po polsku, zakładają wspólnie rodziny, śpiewają piosenki i się bawią, raptem zamienia się w krwawą jatkę i masowe morderstwa Polaków. Tak czy inaczej, zawarte w fabule rozmowy Ukraińców przy butelce wódki o tym, że «gdzieś tam zamknęli ukraińską szkołę» czy «Polak otrzymał większy nadział ziemi», są obiektywnie niewystarczające, aby adekwatnie ocenić, co właściwie sprowokowało bratobójczą wojnę” – pisze przedstawiciel Korpusu Narodowego.
Azov.press / YouTube.com / MediaNarodowe.com