Czeski rząd nie zamierza otwierać krajowych rynków pracy na tanią siłę roboczą ze wschodu, zwłaszcza Ukrainy. W kontekście zbliżającej się kampanii wyborczej, czescy politycy zgodnie zapowiadają utrzymanie restrykcyjnych przepisów zatrudniania cudzoziemców.
Ten temat stał się domeną rządzącej partii socjaldemokratycznej. Premier Sobotka przyznaje: “Nasz rząd będzie wspierał sprawiedliwy wzrost przychodów gospodarstw domowych tak, aby z sukcesu gospodarczego skorzystali wszyscy ludzie, którzy składają się na niego swoją codzienną pracą.” – cytuje polityka “Gazeta Wyborcza”.
Praga nie jest skłonna zbytnio otwierać się na tanią siłę roboczą ze wschodu. W ten sposób władze chcą nakłonić przedsiębiorców do podnoszenia wynagrodzeń i daje to efekty. Tylko w poprzednim roku średnie płace w supermarketach i fabrykach wzrosły o ok. 10%. To ponad dwukrotnie lepszy wynik niż w Polsce.
Czesi w dobie kryzysu niechętnie udają się na emigrację zarobkową. Szacuje się, że z kraju w tym celu wyjechało jedynie kilkadziesiąt tysięcy osób, choć wielu Czechów na zachodzie kraju dojeżdżają do pracy w Niemczech. Sprzyja temu wyjątkowo niskie zatrudnienie. W całym państwie to niecałe 5%, zaś w stolicy i Czechach środkowych zjawisko bezrobocia prawie nie występuje.