Węgierscy i ukraińscy nacjonaliści wobec rocznicy Wołynia. Analiza porównawcza

Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!

11 lipca obchodziliśmy 74. rocznicę Krwawej Niedzieli na Wołyniu, gdy w 1943 roku ukraińska UPA napadła jednocześnie na około 100 polskich wsi, mordując ich mieszkańców. Do rocznicy tej zbrodni odnieśli się węgierscy nacjonaliści z Jobbiku oraz nacjonaliści ukraińscy z Azowa – Korpusu Narodowego.

Węgierscy narodowcy z Jobbiku opublikowali na anglojęzycznej wersji swojej oficjalnej strony specjalne oświadczenie, w którym wspominają ofiary zbrodni sprzed 74 lat. Węgrzy nazywali Ukraińską Powstańczą Armię „szowinistyczną”, przypomnieli też o tym, że Wołyń – dziś znany jako Zachodnia Ukraina – należał wówczas do Polski, chociaż znajdował się pod okupacją. Jobbik, który wielokrotnie gościł na Marszu Niepodległości 11 listopada w Warszawie, przypomniał również o tym, w jaki sposób zdała wówczas egzamin przyjaźń polsko-węgierska:

Jobbik – Ruch na rzecz Lepszych Węgier oddaje hołd pamięci o niewinnych Polakach zamordowanych przez Ukraińską Armię Powstańczą (UPA) 74 lata temu. W trakcie tych tragicznych wydarzeń szowinistyczna ukraińska UPA zaatakowała blisko sto polskich wsi na terytorium znanym dzisiaj jako Zachodnia Ukraina, a wcześniej należącym do Polski. Brutalne zbrodnie kosztowały życie blisko 100 tysięcy Polaków. Podczas okresu komunistycznego nie wolno było nawet wspominać o ofiarach tej zbrodni, jak i o polskiej Samoobronie Kresowej, która odnotowywała, iż stacjonujący na tym terenie żołnierze armii węgierskiej występowali w obronie polskich mieszkańców, oferując zbrojną pomoc przed atakami UPA – dając nam wszystkim trwały przykład przyjaźni polsko-węgierskie” – głosiło oświadczenie. Fakt jego publikacji opisaliśmy w tekście „Węgierski Jobbik oddał hołd Polakom zabitym przez UPA”.

Pod oświadczeniem w imieniu Jobbiku podpisali się posłowie partii – Ádám Mirkóczki, który jest wiceprzewodniczącym Polsko-Węgierskiej Grupy Parlamentarnej oraz Márton Gyöngyösi, który jest przewodniczącym Klubu Parlamentarnego Jobbiku. Obydwaj politycy często gościli w Polsce, Márton Gyöngyösi proponował też utworzenie osi Polska-Węgry-Chorwacja.

Jednak węgierscy nacjonaliści już w lutym 2015 roku podczas manifestacji w Budapeszcie pod Ministerstwem Spraw Zagranicznych i Handlu wezwali węgierski rząd, aby zrobił wszystko, co możliwe, w celu ochrony mniejszości węgierskiej z ukraińskiego Zakarpacia. István Szávay, wiceszef Jobbiku, podkreślił z kolei, że Węgry powinny zachować neutralność w tym konflikcie niezależnie od nacisków płynących ze strony NATO. 

Jesteśmy zdecydowanymi przeciwnikami dostarczania broni Ukrainie przez kraje Zachodu, Stany Zjednoczone i jakikolwiek inny kraj” – mówił wówczas Szávay. Poseł Jobbiku zaznaczył, że jeśli konflikt będzie eskalowany, to Węgry powinny przyjąć postawę wyczekującą.

Narodowcy z Węgier zaznaczyli również, iż László Brenzovics, szef Węgierskiego Stowarzyszenia Kulturalnego na Zakarpaciu, będący jedynym Węgrem w ukraińskim parlamencie, zagłosował przeciwko mobilizacji na Ukrainie, co było formą sprzeciwu wobec posyłaniu młodych Węgrów z Zakarpacia na front. István Szávay mówił ponadto, że każda węgierska ofiara to o jedną śmierć za dużo. Węgierski parlamentarzysta z Jobbiku wystąpił też w obronie innych mniejszości narodowych, w tym polskiej, mówiąc, iż żyjący na Ukrainie Polacy, Rumuni czy Rusini nie mają żadnego związku z konfliktem w Donbasie.

W przeszłości Jobbik równie jednoznacznie odnosił się także do samej Rzezi Wołyńskiej. Gdy 9 kwietnia 2015 roku parlament Ukrainy przyjął ustawy gloryfikujące OUN i UPA, na oficjalnej stronie tej węgierskiej partii ukazało się oświadczenie w języku węgierskim i polskim. Jobbik przypomniał wówczas, że Rzeź Wołyńska, za którą odpowiada UPA, była ludobójstwem:

9 kwietna ukraiński parlament przyjął ustawę, która nadała Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) status formacji walczącej o niepodległość kraju. Jednocześnie podważanie celowości działań UPA będzie od tej pory sprzeczne z prawem i może być karane. W latach 1943-47 UPA dokonała ludobójstwa na ponad 100 tysiącach bezbronnych polskich cywilów na Wołyniu oraz w Galicji Wschodniej. Głównym celem Ukraińskiej Powstańczej Armii było państwo pozbawione ludności nie-ukraińskiej, zbudowane na terenach, gdzie żyło wiele innych narodów: Węgrzy, Polacy, Rusini, Rosjanie, Rumuni. Kwestia mniejszości narodowych miała być rozwiązana w formie czystek etnicznych” – można przeczytać na stronie Jobbik.com.

Węgierscy narodowcy upomnieli się również o prawa mniejszości polskiej na Ukrainie:

Wzywamy również ukraiński rząd i władzę ustawodawczą do rozważenia konsekwencji swoich decyzji. Jobbik zadaje także publicznie pytanie, jak rząd w Kijowie zamierza zapewnić respektowanie praw tysięcy Węgrów, Polaków, Rusinów, Rosjan, Rumunów i innych wspólnot narodowych oraz w jaki sposób członkowie tych społeczności mają być równoprawnymi obywatelami Ukrainy, jeśli władze państwa honorują odpowiedzialnych za ludobójstwo szowinistów” – czytamy w oficjalnym serwisie Jobbiku.

Z kolei w maju 2015 roku Jobbik publicznie opowiedział się za samostanowieniem mniejszości polskiej na Ukrainie, oświadczając na swojej oficjalnej stronie:

Jobbik po raz kolejny apeluje do rządu Węgier o zajęcie zdecydowanego stanowiska i wsparcia praw językowych Węgrów na Zakarpaciu. Nasza wiadomość do kijowskiego rządu jest następująca: jeśli uważa on poszanowanie swoich obywateli różnych narodowości – Rosjan, Węgrów, Polaków czy Rumunów – lub też respektowanie ich podstawowych praw za zbyt duże obciążenie, to niech da im prawo do obrania własnej drogi. Tylko wówczas Ukraina może się stać naprawdę wielojęzycznym krajem” – głosiła odezwa, którą podpisał w imieniu ugrupowania István Szávay.

W lipcu 2016 roku podczas 73. rocznicy Krwawej Niedzieli na Wołyniu Jobbik – tak jak i w tym roku – pamiętał o zamordowanych przez UPA Polakach. Na stronie Jobbik.com zamieszczono wówczas oświadczenie następującej treści:

Jobbik oddaje hołd pamięci Polaków zamordowanych 73 lata temu przez członków UPA w tak zwaną „krwawą niedzielę” na Wołyniu, na terytorium leżącym dziś na zachodniej Ukrainie, a wówczas w Polsce. Jak wiadomo, UPA zaatakowała tego dnia ponad 100 polskich wsi, korzystając z tego, że ich mieszkańcy udali się na Mszę święte. Anty-polskie zbrodnie UPA odebrały życie około 100 tysiącom ludzi” – czytamy w serwisie węgierskich narodowców.

Jobbik podkreślił również bonderyzację przestrzeni publicznej i polityki historycznej, za którą odpowiada obecny rząd w Kijowie:

Waga tych wydarzeń jest jeszcze bardziej wzmocniona przez fakt, że obecne władze w Kijowie uważają bojowników UPA za bohaterów narodowych, a czerwono-czarne flagi szowinistów znowu powiewają nad wieloma miejscami. Sytuacja Polaków, Węgrów, Rumunów, Rosjan i innych mniejszości staje się coraz cięższa pod rządami obecnego rządu – apologetów terroryzmu” – podkreślał Jobbik.

Do wydarzeń Rzezi Wołyńskiej odnieśli się w tym roku także ukraińscy nacjonaliści z ugrupowania Korpus Narodowy, który powstał na bazie pułku Azow. 11 lipca w jego imieniu Władysław Kowalczuk złożył kwiaty pod warszawskim pomnikiem ofiar:

Przedstawiciele partii Korpus Narodowy, czasopisma „Szturm” i Instytutu im. Romana Rybarskiego złożyli kwiaty pod pomnikiem ofiar Rzezi Wołyńskiej 1943 roku. Przedstawiciele ukraińskiego i polskiego środowiska nacjonalistycznego wspólnie wysnuwają wnioski z tragicznej historii naszych narodów i w miejsce nienawiści i konfliktów obierają drogę dialogu i porozumienia” – czytamy w relacji na stronie Azov.press.

Nacjonaliści ukraińscy prezentują jednak inne podejście do Ukraińskiej Powstańczej Armii niż narodowcy węgierscy:

Jest to nasz kolejny krok w przyszłość i podczas gdy inni głośno krzyczą o prawdzie historycznej, stroniąc od dialogu historycznego o bezsprzecznie trudnych momentach naszej historii, my wybieramy drogę czynu, bo słowa i myśli są niczym, a człowiek to przede wszystkim jego działalność. Gdy propagandziści kontynuują nakręcanie spirali nienawiści, my powoli, ale pewnie idziemy ku przyszłości. Ci, którzy naprawdę chcą ukraińsko-polskiej przyjaźni – już dawno do nas dołączyli, a ci, którzy jedynie budują na temacie Rzezi Wołyńskiej kapitał polityczny – swoimi kłamstwem kopią sobie grób. Czy uda nam się określić, kto miał wtedy rację, dla Ukraińców UPA pozostaną bohaterami, a dla Polaków zapiekłymi wrogami, jednak spory historyczne nie powinny doprowadzić do powtórki pomyłek naszych poprzedników. Nie zmienimy historii, ale nikt nie odbierze nam prawa do wybierania swej przyszłości” – podaje Azov.press.

Głos pod pomnikiem ofiar Rzezi Wołyńskiej zabrał także Władysław Kowalczuk:

Historia wiekopomna i tragiczna jest nam dana po to, byśmy uczyli się na błędach naszych przodków, wszak właśnie my jako nowe pokolenie Ukraińców i Polaków decydujemy, o jakiej historii będą czytać nasi następcy” – mówił reprezentant ukraińskiego Korpusu Narodowego.

Dziewięć dni wcześniej, czyli 2 lipca Kowalczuk wziął z kolei udział w manifestacji na cześć Romana Szuchewycza, dowódcy Ukraińskiej Powstańczej Armii w czasie, gdy doszło do Rzezi Wołyńskiej. Odbyła się ona we wsi Tyszkowce w obwodzie iwano-frankowskim (stanisławowskim) na Ukrainie zachodniej, skąd pochodziła rodzina Szuchewycza. Kowalczuk zabrał wówczas głos na wiecu, który odbył się w centrum Tyszkowców.

Według Kowalczuka, Roman Szuchewycz nie jest bezpośrednio odpowiedzialny za Rzeź Wołyńską. W recenzji filmu „Wołyń” Wojciecha Smarzowskiego na stronie Azov.press pisze on:

Pozytywnym momentem było to, że w filmie nie padło imię Romana Szuchewycza, zaś Stepan Bandera wspominany jest przede wszystkim jako lider OUN, a nie bezpośredni wykonawca zbrodni, co niszczy popularny w Polsce mit o bezpośrednim udziale Bandery i Szuchewycza w morderstwach na Polakach”.

Ponadto, na stronie Azov.press Władysław Kowalczuk nazywa Rzeź Wołyńską „bratobójczą wojną”. W tym samym artykule pisze on bowiem:

Głównym problemem filmu jest brak przedstawienia warunków i motywów zaistniałego konfliktu. Sielankowa idylla, gdzie Polacy mówią po ukraińsku, a Ukraińcy po polsku, zakładają wspólnie rodziny, śpiewają piosenki i się bawią, raptem zamienia się w krwawą jatkę i masowe morderstwa Polaków. Tak czy inaczej, zawarte w fabule rozmowy Ukraińców przy butelce wódki o tym, że «gdzieś tam zamknęli ukraińską szkołę» czy «Polak otrzymał większy nadział ziemi», są obiektywnie niewystarczające, aby adekwatnie ocenić, co właściwie sprowokowało bratobójczą wojnę” – pisze przedstawiciel Korpusu Narodowego.

Z kolei w tekście Władysława Kowalczuka pt. „Historyczna prawda czy tani populizm?” na jego blogu nazywającym się „Notatki Ukraińskiego Nacjonalisty” termin „ludobójstwo” pada tylko raz – i odnosi się wyłącznie do polskiego odwetu. Przedstawiciel Korpusu Narodowego pisze:

Według polskiego historyka Grzegorza Motyki polskie oddziały zabiły w akcjach odwetowych 10-15 tys. ukraińskich cywili. Oczywiście to mniej, niż UPA na Wołyniu, ale od polskiego mainstreamu i MN, które często krytykują moje środowisko, które zrobiło wiele rzeczy dla pojednania, nie słychać głosów potępiających ludobójstwo ukraińskiej ludności cywilnej, dokonane przez polską partyzantkę” – twierdzi Władysław Kowalczuk.

Jobbik.com / AzovPress.com / MediaNarodowe.com

Dodano w Bez kategorii

POLECAMY