Urzędnik UE ciężko pobity w sercu multikulturowej stolicy Unii Europejskiej

Rogers Delgado-Saez, który jako polityczny uchodźca zbiegł 42 lata temu z rządzonego przez gen. Augusto Pinocheta Chile, zamieszkał ostatecznie na stałe w Luksemburgu. Od lat pracuje jako wysoko postawiony pracownik Europejskiego Urzędu Doboru Kadr (European Personnel Selection Office, EPSO) – instytucji zajmującej się procesem rekrutacji personelu zatrudnianego w instytucjach Unii Europejskiej.

Delgado-Saez w poniedziałek wieczorem został ciężko pobity i obrabowany w brukselskiej dzielnicy Vismarkt. Urzędnik europejski był w drodze do hotelu, który odwiedzał regularnie podczas wizyt w stolicy Belgii, gdy ktoś poprosił go o papierosa.

– Kiedy powiedziałem, że nie palę, wyrwał mój telefon – mówi Delgado-Saez, który rozmawiał właśnie telefonicznie z żoną.

Próbował się bronić, ale zadano mu kilka ciosów. Upadł na ziemię i wtedy zobaczył dwóch innych „podejrzanych”. Na szczęście jego żona usłyszała walkę z pokoju hotelowego. Wybiegła i znalazła męża krwawiącego na chodniku. Chilijczykowi ukradziono smartfona i portfel. Miał złamany nos, wstrząs mózgu i kilka stłuczeń. Według orzeczenia badającego go po incydencie, nie jest w stanie pracować przez co najmniej dwa tygodnie.

Informacje prasowe nie wspominają nic o wyglądzie atakujących, co nasuwa oczywiste podejrzenie na temat ich pozaeuropejskiego pochodzenia. Media zachodnie, w tym i belgijskie, wolą zaciemniać takie sprawy. Możliwe też, że eurokrata celowo nie podaje tych danych publicznie, by nie szerzyć „rasistowskich uprzedzeń”.

Bruksela jest domem dla dużej liczby imigrantów. Wśród imigrantów zauważalna jest duża liczba obywateli nadal lub niegdyś marokańskich i tureckich a także francuskojęzycznych Murzynów z byłych belgijskich kolonii, takich jak Demokratyczna Republika Konga, Rwanda i Burundi. Ludzie obcego pochodzenia stanowią prawie 70% ludności Brukseli, z czego większość została naturalizowana po wielkiej reformie procesu naturalizacji z 1991 r.