Ukrainiec zasłabł w pracy – szefowa wywiozła go ponad 100 km dalej od zakładu

Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!

/ fot. wikimedia.org

Pracujący w zakładzie stolarskim produkującym trumny w Jastrzębsku Starym koło Nowego Tomyśla Ukrainiec zasłabł w czasie pracy. 53-letnia szefowa Grażyna F. zakazała wzywać karetkę. Wywiozła go do oddalonego o ponad 100 km lasu pod Skokami. Mężczyzna zmarł, a kobiecie grozi kilka lat więzienia.

13 czerwca przechadzający się leśniczy zauważył zostawione ciało przy drodze pod Skokami. Ukrainiec był ubrany w robocze ubrania z białymi rękawicami i ubrudzony wiórami. Mężczyzna nie miał przy sobie żadnych dokumentów, czy telefonu.

Muzeum w Auschwitz powinno zostać maksymalnie oderwane od współczesnej Polski

Policjanci zaczęli dochodzenie w sprawie zmarłego 36-letniego obcokrajowca. Zaczęli szukać o nim informacji w lokalnych zakładach pracy. W końcu namierzyli znajomych Wasyla Czornej ze stolarni. Z składanych zeznań funkcjonariusze dowiedzieli się, że ich 53-letnia szefowa zabroniła wzywać karetkę pogotowia.

Ukrainiec pracujący w zakładzie stolarskim w Jastrzębsku Starym koło Nowego Tomyśla zasłabł w pracy. Szefowa wydała polecenie rozejścia się do domów podczas, gdy Wasyla zabrała i porzuciła w lesie oddalonym o 125 km od zakładu pracy.

Mężczyzna był zatrudniony na czarno, z tego powodu najprawdopodobniej Grażyna F. obawiała się udzielić mu pomocy lekarskiej –

“Dowody i inne materiały informacyjne, które trafiły w ręce prokuratorów dały podstawę do przedstawienia właścicielce zakładu zarzutu nieudzielenia pomocy nieprzytomnemu mężczyźnie. Został jej także ogłoszony zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci. Grozi jej za to kara do 5 lat więzienia”

– poinformował rzecznik prasowy wielkopolskiej policji, Andrzej Borowiak.

Prokurator Rejonowy w Wągrowcu Renata Bocheńska-Bejnarowicz zakomunikowała, iż – “Oczekujemy na wyniki sekcji zwłok mężczyzny. Zlecono dodatkowe badania toksykologiczne i histopatologiczne”.

Policjanci aresztowali dodatkowo innego mężczyznę. Ukrainiec zatrzymany przez funkcjonariuszy także pracował w tym samym zakładzie. Okazało się, że doskonale wiedział co się wydarzyło. Ukrywał się przez to w Łomży, w jednym z hosteli. Za utrudnianie prowadzenia śledztwa grozi mu do 5 lat więzienia.

fakt.pl/gazeta wyborcza

 

Dodano w Bez kategorii

POLECAMY