[OPINIA] Gracz: Tęczowa chadecja

Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!

/ fot. pixabay

Kilka dni temu ukazał się artykuł marksistowskiego publicysty Rafała Wosia zatytułowany „Lewico, czas na współpracę z PiS-em. Trzeba budować z Kaczyńskim demokratyczny socjalizm”. Felieton ten wywołał oburzenie, które przerodziło się wręcz w nagonkę na autora. Redakcja „Polityki” odcięła się oficjalnie od poglądów autora, podkreślając, że nie reprezentują one oficjalniej linii politycznej redakcji.

Jakie tezy wywołały taką wściekłość? Woś podkreśla rozdźwięk pomiędzy liberalną nie-demokracją, a nieliberalną demokracją. Ta pierwsza jest modelem, w którym kapitaliści wynajmują sobie polityków. Ten kto natomiast nie posiada kapitału zostaje wykluczony ze wspólnoty politycznej. Co najwyżej może wrzucić sobie nic nie warty głos do urny w jakimś prowincjonalnym okręgu wyborczym. Jaka jest reakcja na ten stan rzeczy? Jest nim nieliberalna demokracja czyli obecne modele reżimu Turcji, Rosji czy finalnie Polski. Lewica zdaniem Wosia jest w potrzasku: widzi błędy obu koncepcji. Sojusz z liberałami, którzy przekonani są, że zwycięstwo partii Kaczyńskiego to zaktualizowana niemożliwość, za którą odpowiadają głupi, roszczeniowi, zdradzieccy i zdemoralizowani od liberalnego dobrobytu wyborcy, spowoduje, że skończy jako zwykła przystawka, której rolą będzie uwiarygodnianie zjednoczonej koalicji kapitalistów i liberałów. Nie może także postawić się w roli obserwatora, który będzie w stanie tylko mówić o tym co się dzieje, zamiast próbować dokonać zmiany.

Woś proponuje trzecią drogę. Jest nią próba oswojenia PiS-u. Dlaczego Woś wierzy, że jest to możliwe? Po pierwsze uważa, że Zjednoczona Prawica cofnęła się ten jeden raz, gdy lewica była w stanie zorganizować masowe protesty znane jako „czarne protesty”. Rolą lewicy byłoby zatem umiejętne kierowanie słusznymi impulsami – np. przy reformie sądownictwa – nieokrzesanych reformatorów pisowskich. Po drugie według autora bardziej możliwe jest budowanie socjalistycznej demokracji z PiS-em, który wprowadził szereg lewicowych reform oraz w podobny sposób, jest przychylnie krytyczny wobec obecnego modelu funkcjonowania Unii Europejskiego. Woś podkreśla, że należy rozmawiać z jak najszerszym środowiskiem: od klubów Gazety Wyborczej, których członkowie sto lat temu równie dobrze mogliby znaleźć się w PPSie czy też z wysublimowanym Klubem Jagiellońskim.

Posługiwanie się analogiami historycznymi, szukanie nowego Dmowskiego, nowego Piłsudskiego jest złe. Działa na wyobraźnię, ogłupiając czytelników. Wielu nacjonalistów czy też konserwatystów, prawicowców zwał jak zwał, mówi o Pisie jako o nowej sanacji, grupie rekonstrukcyjnej sanacji. Posługują się oni zatem prostą analogią historyczną i za jej pomocą chcą antycypować przyszłość. Jednym z elementów historycznych jakie zaistniały jako fakt historyczny, a do których odwołują się, to wydarzenia dziejące się po śmierci Piłsudskiego, którego rolę obecnie pełni jakoby Kaczyński.

Wydarzenia te to narastanie tendencji totalistycznych w kręgach amorficznej sanacji. Wybijająca się prawica sanacyjna, zwana szumnie „polskim faszyzmem”: Obóz Zjednoczenia Narodowego, Liga Mocarstwowego Rozwoju Polski, Zaczyn, Jutro Pracy łączy się z radykalnymi frondami z endecji: Ruchem Narodowo Radykalnym i Związkiem Młodych Narodowców. Może współcześnie nacjonaliści nie marzą o tym samym. Ale fakt faktem choćby na ostatnim MN padały słowa „dziś PiS toruję drogę do władzy narodowców”, a nie były one szczególnym wyjątkiem, tylko powtórzeniem setek słów padających w innych okolicznościach. Powtórka nawet jeśli na myśli mamy tylko bardzo luźną analogię jest możliwa. Nawet dziś można wymienić szereg polityków Zjednoczonej Prawicy, którzy pełniliby rolę przedwojennych bohaterów. Zatem przychylanie się do tego modelu przyszłości nie jest nieuzasadnione. Niemniej nie o tym wariancie chciałbym dziś mówić.

Zajmijmy się innym scenariuszem możliwym po dekompozycji PiSu, właśnie tym, który wskazuje Woś, a za który został skarcony przez niemalże przez całe środowisko. Lewacy i liberałowie zrozumieli Wosia w sposób zbyt prymitywny, tak jakby on kazał im pełnić funkcję koncesjonowanej opozycji jak SD i ZSL w PRLu po wsze czasy. Ja ten tekst odbieram w zupełnie inny sposób. Jest to raczej zawołanie do typowej taktyki lewicy, jaką jest zakulisowe zawłaszczanie kolejnych instytucji. Zwłaszcza przybierze to na siłę w momencie śmierci Kaczyńskiego i dekompozycji jego wodzowskiej partii, kiedy to ta struktura napędzana jego namiętnością i wolą będzie ich pozbawiona.
Bo czy nie dzieje się tak właściwie już dziś? Spójrzmy jaką transformację światopoglądową przeszedł Klub Jagielloński. Nie musimy być gołosłowni. Zacytujmy wywiad dla Nowej Konfederacji Jana Sowy, kolejnego z czołowych głosów nowej lewicy („Nowa lewica nie wygra
z Pisem”), w którym opisuje on swoje relacje z Klubem Jagiellońskim:

„Miałem ostatnio trochę kontaktów z ludźmi z Klubu Jagiellońskiego. Ich wychylenie na lewo w sensie socjalnym jest dla mnie oczywiste. Starałem się zbadać, jak daleko sięga w innych sferach. Myślę, że lewica i konserwatyści z Klubu Jagiellońskiego mogliby się dogadać, ale musiałoby to nastąpić na „trupie kobiety”. Prawa reprodukcyjne kobiet – a przede wszystkim: swobodny dostęp do aborcji – są dla środowisk konserwatywno-lewicowych nie do zaakceptowania. Uchodźcy – tak, prawa socjalne – tak, Unia Europejska – tak, myślę, że nawet związki partnerskie i prawa osób homoseksualnych, ale aborcja bezwzględnie – nie”.

Do podobnej sytuacji dochodzi także na poziomie organizacji młodzieżowych. Przybudówka „Porozumienia” Gowina, Młoda Prawica swego czasu wysyłała donos do prokuratury w sprawie delegalizacji „Razem” pod zarzutem niezgodności z artykułem 13 konstytucji, który zabrania działać publicznie między innymi komunistycznym organizacjom.

Nie minęło dużo czasu kiedy na debatach organizowanych przez wojewódzkie oddziały tego stowarzyszenia zaczęli pojawiać się nie kto inny jak członkowie partii Razem. Warto podkreślić, że pojawiają się tam w charakterze równoprawnych gości, uczestników debat. Pogodzenie tych dwóch sprzeczności pokazuje raz, że mentalność tych środowisk nie odbiega od swoich starszych liderów, a dwa, że jest to realna i konkretna realizacja tego co Woś napisał w swoim tekście o budowaniu z Pisem socjal-demokracji. A wiadomo że marksiści wiedzą, że najłatwiej zacząć od młodzieży.

Nie zapominajmy o środowisku, które pozostaje obecnie na uboczy a jakim są kolejne partie Korwina zasilane obecnie przez osoby w wieku jego wnuków i prawnuków. Te pokolenie, które dziś jest w wieku nastoletnim jest jednym z ostatnich, które otoczone jest ciepłą aurą “Krula” – choć jeszcze promieniującą to jednak coraz słabszą. Zatem coraz częstszy jest tam pierwiastek samego liberalizmu, który wydestylowany z mniej lub bardziej jarmarcznej prawicy i tradycji, wyjaławia młodych korwinistów z myślenia wspólnotowego i państwowego i prowadzi ich wprost w objęcia środowisk około razemowych, do których świetnie korwinowcy pasują. Wszak zostali w macierzystej partii przygotowaniu do bezrefleksyjnego opierania się na dogmatach.

Dodajmy jeszcze kolejną fakt, jakim jest nieposiadanie przez PiS kadr. Widać to zwłaszcza przy konieczności obsadzenia danej instytucji swoimi partyjnymi działaczami, który poziom zdecydowanie odbiega od zwykłej przeciętności, by nie powiedzieć jeszcze brutalniej. Zatem nowa, młoda lewica – elokwentna, inteligentna, dobrze ubrana wchodząc w interakcję z strukturami partyjnymi czy instytucjami państwowymi nie będzie miała problemu z podporządkowaniem i zmanipulowaniem otoczeniem, korzystając ze swojego kapitału kulturowego, wpływów czy też personalnego uroku. Nie trzeba nawet wspominać jak będzie wyglądało to w kontaktach najmłodszych działaczy politycznych obecnej zjednoczonej prawicy a ich lewicowymi rówieśnikami. To nie przypadek, że na próżno szukać młodzieżówek rządzącej partii na blokadach marszów równości. Można by było to nawet wybaczyć, bo nie każdy musi zgadzać się na takie działania. Niemniej o innych formach nie słyszy się. Wręcz jest odwrotnie. W duchu gowinowsko-korwinowsko-januszowskim („mówmy o gospodarce, nie o polityce”, „każdy radykalizm jest zły”) akceptowane są zmiany narzucane przez ekstremistyczną lewicę.

Zatem fundamenty do powstawania tęczowej chadecji zostały zarysowane. Historycznie chadecja, do której w jakimś stopniu PiS się odwołuje, była koniem trojańskim dla prawicy, przez którego do państwa i społeczeństwa dostawało się wszystko to co najgorsze, a wymyślone przez marksistów i ich kontynuatorów. Model w którym po dekompozycji PiSu, na jego bazie osobowej i organizacyjnej powstaje siła, która można byłoby porównać do prawicy sanacyjnej, tyle że au rebours: „progresywna”, tęczowa a do tego mogąca posługiwać się państwową przemocą jest możliwy. Woś był w stanie go antycypować, za co spotkała go krytyka. Nikt nie jest prorokiem we własnym kraju.

PiS łączy ze skrajną lewicą więcej niż może się wydawać. Oba środowiska są wprost pro imigranckie. Dla Pisowców nie liczy się zupełnie kto będzie mieszkał w ich państwie – np. po przez ignorowanie potrzeby repatriacji Polaków ze Wschodu, przy jednoczesnym pozwoleniu na zalanie kraju przez Ukraińców i hindusów. Podobnie oba środowiska zwalczają antysemityzm, który jest dla nich grzechem pierwszym, aby nie powiedzieć grzechem pierworodnym każdego Polaka. Są także prounijne, a łączy ich umiarkowany krytycyzm.

Możliwe jest, że po kilku lub kilkunastu latach rządów PiSu, gdy do cna wypali się ich „rewolucyjny” zapał, dojdzie do powtórki jaką znaliśmy z kwietnia 1989 roku. I choć brzmi to jak efekciarska teza publicystyczna na zakończenie, to jednak mi taka analogia wydaje się nie bezzasadna. Wszak ówczesna opozycja solidarnościowa była zdominowana przez post-marksistów, którzy dokooptowali sobie mało ogarniających prawicowców, a PZPR dzieląc się władzą, także ulegał zmianie swojej podstawy ideologicznej: od narodowego komunizmu, antyniemieckości i antyzachodniactwa do akceptacji wolnego rynku i liberalizmu.

Dodano w Bez kategorii

POLECAMY