Ojciec Pio. Święty z charakterem

Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!

medianarodowe / wikimediacommons

Świadectwo Filomeny Clemy z San Severo we włoskiej prowincji Foggia:

„Podczas jazdy z kierunku Bari samochód, w którym znajdowałam się z mężem i dwójką dzieci, doznał gwałtownego zderzenia czołowego. Dzieci wyszły bez szwanku. Mąż miał pięć złamanych żeber i liczne stłuczenia. Ja doznałam pęknięcia skroni i kości udowej, ran szarpanych i stłuczeń, założono mi piętnaście szwów na twarzy i pięć na przedramieniu. Wraz z mężem zostałam umieszczona w pokoiku szpitala w San Severo.

Był 9 września. Ponieważ choruję na serce, lekarze nie mogli zagipsować nogi, dlatego umieścili mnie na czterdzieści dni na wyciągu.

23 września dotarła do mnie wiadomość o śmierci ojca Pio, która pogrążyła mnie w głębokim bólu. Czułam żal, że nigdy nie udało mi się u niego wyspowiadać, z wielką wiarą prosiłam go, by dał mi siłę, abym mogła znieść te cierpienia.

27 tego samego miesiąca spałam. W pewnej chwili poczułam, że jakieś ręce przekręcają moja nogę na wyciągu. Otworzyłam oczy, ale nikogo nie zobaczyłam. Zapytałam męża, czy przypadkiem nie przychodził pielęgniarz, ale zaprzeczył. Czyje to były ręce?

9 października o dwudziestej trzeciej trzydzieści podczas snu poczułam ostre ukłucie w pękniętej skroni. Obudziłam się i zobaczyłam przed sobą dłoń w rękawiczce wyłaniającą się w rękawa habitu. Dłoń ta zatrzymała się nad moim czołem, wykonując lekki ucisk.

Nie byłam w stanie wydusić słowa! Natomiast mojego męża obudził intensywny zapach, który ja też poczułam. Słowem, doznaliśmy obecności ojca Pio. Wzruszeni modliliśmy się, płacząc.

Nazajutrz ordynator powiedział, że rokowania są u mnie dobre. Dowiedziałam się w owym momencie, że pierwsze rokowania były „niepewne”. Razem z mężem dziękowaliśmy ojcu Pio, że wysłuchał naszych modlitw”.

Świadectwo Giovanniny i Antonia z Pietrelciny we włoskiej prowincji Benevento, którzy mieli malutkiego, ciężko chorego od urodzenia synka, a stan jego zdrowia stawał się coraz poważniejszy:

„Pewnego dnia ojciec Pio, przechodząc przed warsztatem, zapytał szewca [Antonio], dlaczego nie ochrzcił jeszcze dziecka, które miało już roczek. – Chrzest – powiedział ojciec Pio – jest sakramentem, który ma moc leczenia chorób. – Szewc przepędził go zeźlony, ale żona [Giovannina], która usłyszała te słowa, postanowiła ochrzcić dziecko w tajemnicy przez mężem.
Następnego ranka Giovannina poszła z malcem do kościoła. Ojciec Pio ochrzcił go. Jakaś staruszka, obecna przy obrzędzie, doniosła o tym Antoniowi, który wpadł we wściekłość. Kiedy potem stan dziecka się pogorszył, szewc dostał szału i pobiegł do kościoła, uzbrojony w nóż, gotów zaatakować ojca Pio. Został w porę zatrzymany przez kilka osób, ale ojciec musiał zabarykadować się w plebani.

Pod wieczór stał się cud. Dziecko, prawie już u kresu życia, przyszło do siebie. W jednej chwili poczuło się tak, jakby nigdy nie chorowało. Przybył też lekarz, który potwierdził wyzdrowienie. Antonio wtedy się nawrócił i wraz z żoną stał się jednym z najbardziej żarliwych obrońców ojca Pio” (fragment książki „Ojciec Pio – święty od cudów”)

Wydarzenia roku 1913 w Pietrelcinie:

„W wyniku deszczów, w drugiej połowie kwietnia, w pełni kwitnienia, uprawy bobu w całej okolicy zaatakowane zostały przez mszyce. Owady pożerały liście, hamując rozwój strąków. Wyrządzały rolnikom bardzo poważne szkody.
Jeden z chłopów, prosty i pełen wiary, zwrócił się do ojca Pio i poprosił, żeby przyszedł na jego pole i przeklął mszyce. Ojciec pojawił się na miejscu i kiedy przechodził między uprawami bobu, modląc się i błogosławiąc, mszyce spadały z liści, jakby raził je piorun” (fragment książki „Ojciec Pio – święty od cudów”)

Dodano w Bez kategorii

POLECAMY