Gdy „jutro będzie za późno”, czyli o delegalizacji ONR i Berezie Kartuskiej.

Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!

Bywa, że pewne słowa wypowiadamy w nieodpowiednim momencie. Trafiają się przeróżne zbiegi okoliczności, których nie umiemy wyjaśnić. Zdarzenia, których długo nie rozumiemy, w końcu tłumaczymy sobie zdaniem „pewnie tak musiało być”.

Lata 30–te to dosyć żywy okres dla polskich narodowców. Na początku tego okresu działał powstały w grudniu 1926 roku Obóz Wielkiej Polski z Romanem Dmowskim na czele, organizacja ta została później rozwiązana. Powstawały inne niż ta organizacje narodowo-chrześcijańskie, drukowane były gazety m.in. „Akademik Polski”. Budowanie historii poprzez pójście tą drogą, zaowocowało w powstanie Obozu Narodowo Radykalnego 14 kwietnia 1934 roku. 30 maja Warszawski Okręgowy Komitet Polskiej Partii Komunistycznej ogłosił o fizycznej próbie rozprawy z wydawnictwem „Sztafety”, żeby w ten sposób odebrać ONR-owi wpływy w działalności pracy społecznej w sferze robotniczej. Przez liczne ataki bojówek komunistycznych na Sztafetę, sytuacja działalności ONR stała się napięta. Władze zdecydowały o delegalizacji ONR, nazywając go organizacją niebezpieczną. 13 czerwca zamknięto wcześniej wspomniane wydawnictwo, było wiadome, że ONR czeka koniec.

By zapobiec rozwiązaniu organizacji, 15 czerwca Jan Mosdorf starał się o audiencję u Ministra Spraw Wewnętrznych Bronisława Pierackiego. Sekretarz ministra powiedział, że spotkanie nie jest możliwe i należy skontaktować się nazajutrz, na to Jan Mosdorf odpowiedział „jutro będzie za późno”. Bronisław Pieracki przebywał wtedy na ulicy Foksal w Warszawie przed siedzibą Klubu Towarzyskiego. Podbiegł do niego młody człowiek, żeby zdetonować przygotowaną bombę, gdy bomba nie wybuchła, wyjął rewolwer oddając trzy strzały w kierunku ministra. Zamachu dokonał ukraiński szowinista Hryhoryj Maciejko, miał to być odwet za aresztowanie przez władze polskie Ukraińców.

W lipcu rozpoczęto łapanki działaczy ONR oraz ich sympatyków, a 10 lipca 1934 roku ogłoszono o delegalizacji ONR. Jan Mosdorf zbiegł w tym czasie, co podburzyło jego autorytet, przyszywając mu łatkę tchórza. Narodowi radykałowie byli przenoszeni do więzienia w Berezie Kartuskiej, które powstało na mocy rozporządzenia z dnia 17 czerwca 1934 roku. Przeznaczeniem obozu było osadzanie tam osób „których działalność lub postępowanie daje podstawę do przypuszczenia, że grozi z ich strony naruszenie bezpieczeństwa, spokoju, lub porządku publicznego”. Więźniami byli m.in. Henryk Rossman, Bolesław Piasecki, Wojciech Wasiutyński, Edward Kemnitz, Wojciech Kwasieborski, bracia Adolf i Marian Reutt. Osadzono tam około 1000 narodowców, przetrzymywano ich w strasznych warunkach. Bereza była nazywana Polską Syberią, wielu zachorowało tam na gruźlicę i depresję, Henryk Rosmann po opuszczeniu obozu zachorował na uremię, umierając w wieku 41 lat.

Więzienie nie było przytulnym miejscem. Podłogi były betonowe, a ocieplenie budynku pozostawiało wiele do życzenia, przez co zimą wewnątrz temperatura sięgała 0°C. Więźniów torturowano, np. zmuszając ich do bycia cały dzień odwróconym twarzą do ściany. Więźniowie spali nieprzykryci, co pół godziny policjant wybudzał ich każąc wstawać, kolejno odliczać, biegać, padać i skakać, po czym znowu pozwalał im zasnąć na pół godziny. Praktyki stosowane w więzieniu miały złamać psychicznie osadzonych. Nad więźniami znęcano się na wiele sposobów, chociażby poprzez wielogodzinne biegi, bito ich również pałkami w zależności od tego, jak pilnujący oceniał nieposłuszeństwo, mówiono kiedy wolno im się wypróżnić i wyliczano na to czas, przez co nie każdy był w stanie to zrobić, co było szczególnie uciążliwe w czasie biegów, a u niektórych powodowało choroby fizjologiczne.

Nieodpowiedni czas i okoliczności wypowiedzianych przez Jana Mosdorfa słów „jutro będzie za późno” – rzuciły podejrzenie na polskich narodowców, dociekano bowiem kto mógł stać za zamachem Pierackiego. A może celowo rzucono takie podejrzenie? Tego już się nie dowiemy. Niewiele trzeba było, by osądzono o losie organizacji i jej działaczy. Nic nie jest w stanie opisać krzywdy tych, którzy się tam znaleźli, a ich cierpienie było niewyobrażalne. Czy Bóg tak chciał? Co chciał przez to powiedzieć lub sprawdzić? Chaos ten można określić słowami: przez cierpienie do szczytu chwały. Należy zatem zwrócić uwagę na to, że narodowcy, po wyjściu z Berezy Kartuskiej, nie zaprzestali dalszej działalności politycznej. Dalej działali jako ONR ABC oraz RNR Falanga. Jak się okazało, wytrwałość przyniosła duży zysk dla idei. Niedawno świętowaliśmy 83. rocznicę powstania Obozu Narodowo-Radykalnego, o której jak zwykle było głośno. ONR jest największą organizacją narodową w Polsce, a także w Europie, która pokłada nadzieje w NR.

Mateusz Wójkiewicz

 

Dodano w Bez kategorii

POLECAMY