DOLIŃSKI: Wpływ subsydiów na prekariat

Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!

/ Źródło: Szturm

Jednym z aspektów globalizacji, ledwo zauważonym, było rozpowszechnianie się subsydiów. Jeśli wziąć pod uwagę, jak wiele zyskały osoby o dużym dochodzie, a także kapitał, dzięki „ulgom podatkowym”, „wakacjom podatkowym” i „kredytom podatkowym”, okazuje się, że mamy, być może, do czynienia z jednym z wielkich przekrętów w historii ekonomii. Jeśli bogacz w Wielkiej Brytanii chce np. uniknąć płacenia podatków od części swojego dochodu, nie musi zrobić nic ponad przeniesienie go na indywidualny plan emerytalny – odracza wprawdzie wypłatę części dochodu, jednak oszczędza 40%. Prekariusze raczej nie mają takich możliwości.

Rozważmy to, co wydarzyło się po załamaniu w 2008 r. Według Banku Anglii globalna suma interwencji wspierających w 2008 i 2009 r. sektor bankowy osiągnęła 4 bln dolarów, a te szacunki są prawdopodobnie zaniżone. W tym samym czasie, pośród gorączkowego lobbingu ze strony korporacji, zachodnie rządy uruchomiły szeroki zakres programów subsydialnych w ramach czegoś, co należałoby nazwać „dotacyjnym protekcjonizmem”. Amerykańska spółka motoryzacyjna General Motors, niewzruszona w swojej zgubnej działalności wiodącej wprost do zapaści, gdy pogrążyła się w finansowych spekulacjach, doszła do wniosku, że zamierza udać się na „shopping subsydiów” i przenieść produkcję wraz z miejscami pracy tam, gdzie rządy zaoferują największe dotacje.

Subsydia są integralną częścią polityki przemysłowej. Choć przedstawia się je zwykle jako sposób wspierania „zwycięzców”, faktycznie są używane do podtrzymania wielkich firm bądź całych sektorów znajdujących się w trudnej sytuacji, by chronić struktury gromadzące zwolenników zapewniających istotne poparcie polityczne. Jednak subsydia nie zatrzymają ponownej międzynarodowej restrukturyzacji podziału pracy, jako że miejsca pracy przenosi się teraz z drogich krajów na obszary o wysokiej produktywności i niskich kosztach. Jeśli nawet są w stanie przedłużyć żywot zatrudnienia „w starym stylu”, uczynią to kosztem nieudzielenia wsparcia innym. Rzadko bowiem przynoszą korzyści tym grupom w społeczeństwie, które znajdują się w obliczu największego ryzyka.

Z subsydiów udzielonych podczas kryzysu w latach 2008−2009 dla pobudzenia sprzedaży samochodów skorzystali bardziej nabywcy samochodów niż inni konsumenci, a także pracownicy tego sektora w porównaniu z innymi pracownikami. Z pewnością nie byli oni ani najbiedniejsi, ani najbardziej skazani na „prekarność”. Z punktu widzenia ekologii, takie subsydia przedkładają zużycie zasobów nad ich ochronę. Ponadto mamy jeszcze do czynienia z subsydiami do świadczeń pracowniczych zapewnianych przez przedsiębiorstwa. Obniżają one popyt na pracowników wykonujących usługi niskoproduktywne. A jak pokażę, kwestia świadczeń firmowych stanowi kłopot dla młodych, ponieważ starsi i migranci są lepiej przygotowani do pracy bez nich.

Dotowanie pracy, włączając ulgi podatkowe od wypracowanego dochodu i dopłaty do mini-prac, są w rzeczywistości również dopłatami do kapitału, umożliwiającymi spółkom osiągnięcie większego zysku i wypłatę niższych wynagrodzeń. Nie mają żadnego usprawiedliwienia ekonomią czy sprawiedliwością społeczną. Przesłanka dla głównej formy dotowania pracy, czyli kredytów podatkowych jest taka, że skoro biedni i gorzej wykształceni w bogatych krajach natykają się na najsilniejszą konkurencję ze strony nisko płatnej siły roboczej w krajach rozwijających się, to rządy powinny subsydiować niskie płace dla zapewnienia adekwatnych dochodów. Mimo że w zamierzeniu subsydia te mają rozładować nierówności płac, wspierają jedynie wzrost lub podtrzymywanie nisko płatnej pracy prekarnej. Podnosząc płace na poziom zbliżony do godnego utrzymania, kredyty podatkowe zdejmują presję z pracodawców, zachęcając ich w zasadzie do dalszego wypłacania niskich wynagrodzeń. Tania praca oznacza też mniejszy nacisk na firmy, by były wydajne. Kredyty podatkowe i inne formy dotowania pracy są w XXI w. odpowiednikiem systemu Speenhamland, subsydium wprowadzonego z inspiracji właścicieli ziemskich w Berkshire w 1795 r., niesławnego ze względu na spowodowanie zubożenia wsi w całej Anglii.

W ciągu roku od załamania, 16 krajów OECD wprowadziło dopłaty do wynagrodzeń i dodatki za zatrudnienie lub roboty publiczne. Wszystko po to, by zwalczać wzrost bezrobocia. Podczas gdy Hiszpania miała wielki program robót publicznych, Wielka Brytania zdecydowała się na system golden hallos, oferując aż do 2,5 tys. funtów firmom zatrudniającym kogokolwiek, kto był bezrobotny przez ponad 6 miesięcy – 1 tys. funtów na pracownika w momencie zatrudnienia i dodatkowe 1,5 tys. przeznaczone na szkolenia. Efektem musiało być rozrastanie się prekariatu, jako że system ten zwiększał liczbę osób pracujących tymczasowo i kusił pracodawców, by zwolnili dotychczasowych pracowników, a na ich miejsce zatrudnili zastępczych. Korea Południowa również wprowadziła dotacje do zatrudnienia w ramach polityki, która wymagała od pracowników akceptacji zamrożenia płac, usuwała możliwość negocjacji układów zbiorowych i wypłacała subwencjonowanym nowo zatrudnionym 2/3 płacy dotychczasowych pracowników, co stworzyło wielopoziomową siłę roboczą. W Stanach Zjednoczonych administracja Obamy zdołała w 2010 r. wprowadzić w życie opiewający na 13 mld dolarów plan udzielający spółkom kredytu podatkowego, jeśli zatrudnią bezrobotnych poszukujących pracy. Pracodawcy szybko zrozumieli, jak wykonać opłacalne zastępstwa.

Inne kraje faworyzowały krótkoterminowe programy rekompensat, nakierowane głównie na produkcję, dzięki którym pracodawcy mogli ubiegać się o tymczasową pomoc na pokrycie dodatków do płac dla stałych pracowników. W 2010 r. 21 krajów Unii Europejskiej miało programy pracy krótkoterminowej obejmujące ponad 2,4 mln pracowników. Sam niemiecki program Kurzarbeit dotyczył ponad 1,5 mln pracowników, a zawierał subwencje płacowe rozciągnięte na dwa lata. Zrównoważyły one 60% strat w dochodzie wynikających z pracy krótkoterminowej i ustanowiły formułę kopiowaną przez innych – choćby przez Holandię. W Stanach Zjednoczonych 17 stanów włącznie z Kalifornią, wprowadziło tymczasowe cięcia w podatku od funduszu płac i w świadczeniach dla bezrobotnych wobec tych, którzy zmuszeni byli pracować na niepełny etat.

Łączenie pracy krótkoterminowej z rządowymi subsydiami było jedną z dróg przekształcania pełnoetatowych pracowników w subwencjonowanych niepełnoetatowych członków prekariatu. A ponieważ prawie wszystkie subsydia pracy krótkoterminowej trwają określony czas, dla wielu będą oznaczały wyłącznie krótki moment wytchnienia przed ostateczną utratą pracy. Największa ironia subsydiów polega na tym, że nie są one w stanie oszukać nikogo na długo. Wzmacniają istniejące posady i jednocześnie promują pracę tymczasową, a przy tym powiększają w zupełnie niezrównoważony sposób szeregi prekariatu.

Dodano w Bez kategorii

POLECAMY