Kopczyński: Współczesne wykształciuchy to nie elita! [NASZ WYWIAD]

TYLKO U NAS
Dodano   3
  LoadingDodaj do ulubionych!
Bartosz Kopczyński

Bartosz Kopczyński / Fot. YouTube/MediaNarodowe

– Powstał ogrom uczelni wyższych, które przyjęły ilość zamiast jakości. Ponieważ dla nowoczesnych wykształciuchów nie jest ważne, z czego mają dyplom, rozwinięto takie kierunki, które nawet głąb potrafi ukończyć. W połączeniu z brakiem egzaminów wstępnych doprowadziło to do masowego obniżenia jakości wykształcenia – mówi w rozmowie z Mediami Narodowymi Bartosz Kopczyński z Towarzystwa Wiedzy Społecznej w Toruniu.

Zobacz także: Robert Bąkiewicz napisał list do ministra kultury. Chodzi o grabież dzieł sztuki przez Niemców

Jakub Zgierski: Czym zajmuje się Towarzystwo Wiedzy Społecznej w Toruniu, którego jest Pan członkiem?

Bartosz Kopczyński: Towarzystwo Wiedzy Społecznej jest oddolną inicjatywą grupy przyjaciół, którzy spotkali się w ramach toruńskich Rot Niepodległości. Wymieniając poglądy, doszliśmy do wniosku, że trzeba się jakoś sformalizować, aby mieć możliwość tworzenia wspólnego dorobku i głoszenia go światu. I tak wiosną 2021 r. powstało stowarzyszenie pod nazwą Towarzystwo Wiedzy Społecznej. W ten sposób krzewimy wiedzę społeczną i staramy się wypracować złożoną koncepcję życia społecznego. Chcemy opisać taką wizję społeczeństwa, w którym chcemy żyć, i które będzie dobre dla naszych dzieci.

W ostatnim wywiadzie z serii poruszyliśmy wątek przemian w polskim systemie edukacji po 1989 roku. Zdążył już Pan wskazać wiele negatywnych tendencji, ale podejrzewam, że to dopiero początek wyliczanki…

Kolejne ekipy reformujące starały się wykazać swoja dobrą wolę i skuteczność, więc urzędnicy zawsze wpadali na ten sam genialny pomysł, że wykorzystają statystykę. W papierach musiało się zgadzać, wdrożono więc całe mnóstwo papierowych procedur, które miały udowodnić, że jest świetnie i dokonuje się postęp. Ewaluacje, monitorowanie, pomiary, sprawozdania, średnie staninowe, ścieżki edukacyjne, stworzono mnóstwo aberracyjnych wydruków, które były całkowicie zbędne, ale skutecznie obciążały nauczycieli katorgą i odrywały od pracy z uczniami, pogłębiając frustrację. Samorządy traktowały szkoły jak piąte koło u wozu i źródło kosztów, dlatego starały się je ograniczyć. Najprościej było redukować koszta ludzkie, więc ograniczano ilość oddziałów klasowych, likwidowany małe szkoły wiejskie, wypychano dobrych nauczycieli z zawodu i przyjmowano tańszych.

Z pewnością nie wpłynęło to zbawiennie na ogólny poziom edukacji, zgadza się?

Szkoły, potraktowane jak przedsiębiorstwa komercyjne, które powinny przynosić natychmiastowy zysk, konkurując na otwartym rynku edukacyjnym, musiały przymilać się do rodziców i uczniów, obiecując dużo i zaniżając poziom. Na siłę tworzono modne profile humanistyczne, a likwidowano potrzebne techniczne, przez co dziś mamy za mało fachowców, a za dużo prekariuszy. Społecznym fetyszem stało się wyższe wykształcenie, wyniesiono bowiem jeszcze z dawnych czasów przeświadczenie, że to oznacza elitę, awans społeczny i wyższe zarobki. Państwo usilnie promowało taką działalność, z dumą chwaląc się, że Polacy ruszyli na studia. Powstał ogrom uczelni wyższych, które przyjęły ilość zamiast jakości. Ponieważ dla nowoczesnych wykształciuchów nie jest ważne, z czego mają dyplom, rozwinięto takie kierunki, które nawet głąb potrafi ukończyć. W połączeniu z brakiem egzaminów wstępnych doprowadziło to do masowego obniżenia jakości wykształcenia.

Reformy, a właściwie „deformy”, zostały wprowadzone w obrębie systemu, za pomocą odgórnych decyzji instytucjonalnych. Co natomiast mógłby Pan powiedzieć w kontekście procesów (anty)kulturowych, które dotknęły polską rodzinę?

Rozwój Internetu, gier platformowych, mediów społecznościowych, platform serialowych i smartfonów dał nową energię antykulturze. Większość dzieci ma konsolę oraz telefon i zanurzona jest w Internecie. Treści, na jakie trafiają, zazwyczaj są antywychowawcze. Poza tym ich mózgi bombarduje się takimi ilościami dopaminy, że nie są w stanie skupić się na nauce ani nawet przeczytać książki. Ilość czasu, jaki tracą na te rozrywki, nie pozwala im na właściwy rozwój i pracę nad sobą. Dzieje się to dzięki przyzwoleniu dorosłych, którzy im to umożliwiają. Jednym ze społecznych skutków antykultury jest rozpad rodzin i tradycyjnych więzi międzyludzkich. Dzieci tracą pierwsze i naturalne środowisko wychowawczo-edukacyjne. Nie ma kto wychowywać, bo nie ma ojców. Zostali wypchnięci za granicę przez III RP, bo w Polsce zlikwidowano miejsca pracy, które utworzono na Zachodzie. Inni tyrają na trzech etatach. Niektórzy sami odeszli od żon do nowych partnerek, inni zostali odrzuceni przez żony na rzecz nowych partnerów. Jeszcze inni uwierzyli w bajki psychopedy i stali się dla swych dzieci kumplami, zamiast autorytetami. Niektórzy rodzice starają się wyrównać dysfunkcje rodziny nadopiekuńczością i oferowanym przez psychopedę psychologizmem. Zamiast wychowania przez autorytet dają dzieciom terapie.

W swoich pracach często pisze Pan o tzw. nurcie pajdocentrycznym, który koncentruje się na dziecku, a nie samym procesie wychowania i edukacji, w tym przekazywaniu wartości. Wydaje się, że we współczesnych szkołach rzeczywiście wszystko kręci się wokół ucznia i jego „dobrego” samopoczucia.

Jednym z głównych założeń metodycznych po 1989 r. poza rozbuchaniem praw wszelakich stała się indywidualizacja. Nastąpił dynamiczny rozwój Specjalnych Potrzeb Edukacyjnych (w skrócie SPE), z których najbardziej znane to: dysleksja, dysortografia, dyskalkulia, dysgrafia, obniżony potencjał intelektualny, Zespół Aspergera, ADHD i wiele innych. Zaczęły one być masowo diagnozowane przez poradnie psychologiczno-pedagogiczne. Ten instrument miał pomóc dzieciom, które mają takie problemy, w praktyce jednak bardzo szybko zostało to przejęte przez leniwych uczniów i ich rodziców w tym celu, aby uniknąć wysiłku. Niestety przez to przypadki rzeczywistych potrzeb giną w natłoku sytuacji nieuzasadnionych. Każdy uczeń ma być traktowany indywidualnie, więc szkoła musi dostosować wymogi podstawy programowej i swoją pracę do jego cech. Jest to obecnie zjawisko masowe i powoduje ogromny zamęt i obniżenie poziomu nauczania dla wszystkich. Nie jest bowiem możliwe w warunkach szkoły masowej dostosowanie jej wymogów bez obniżenia poziomu. Sama ilość czasu, który nauczyciele zużywają na dostosowania, skutecznie ogranicza pracę na lekcji. Oficjalnie indywidualizacja działa, w rzeczywistości jest fikcją, o czym nikt nie chce mówić.

Rozmawiał Jakub Zgierski

Do tej pory w Mediach Narodowych ukazały się cztery rozmowy z Bartoszem Kopczyńskim poświęcone rewolucji w pedagogice i destrukcyjnym planom szykowanym przez globalistów.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

Subskrybuj
Powiadom o
3 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najpopularniejsze
Inline Feedbacks
Przeglądaj wszystkie komentarze

POLECAMY