Bosak: Niemcy przedstawicielem handlowym Rosji [NASZ WYWIAD]

TYLKO U NAS
Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!
Krzysztof Bosak

Krzysztof Bosak. / Fot. Media Narodowe/YouTube.

O podwyżkach cen energii oraz surowców, wniosku o likwidację Europejskiego Systemu Handlu Emisjami (ETS), stosunku Konfederacji do Prawa i Sprawiedliwości oraz możliwych sojuszach wyborczych i kampanii do samorządu, mówi w rozmowie z Piotrem Motyką, specjalnie dla Mediów Narodowych, wiceprezes Ruchu Narodowego i poseł Konfederacji, Krzysztof Bosak.

Zobacz także: Perepeczko specjalnie dla MN: Zwracajcie uwagę na rodziców, rodzinę i tradycję [NASZ WYWIAD]

Piotr Motyka: Jaka jest Pana opinia na temat podwyżek cen energii, prąd, gazu, czy i w jaki sposób  można im zapobiec?

Krzysztof Bosak: Przede wszystkim, ja podobnie jak i większość Polaków, jak sądzę, jestem zaskoczony wysokością tych podwyżek. To, że jakieś podwyżki w perspektywie czasu będą to uprzedzaliśmy i alarmowaliśmy. Można uczciwie powiedzieć, że premier Mateusz Morawiecki kłamał i wprowadzał w błąd polskie społeczeństwo mówiąc, jeszcze zdaje się w 2018 roku, że nie będzie podwyżek cen prądu. Podwyżki były przewidywalne, ponieważ one wynikają z uzależnienia cen produkcji prądu w Polsce od Europejskiego Systemu Handlu Emisjami (ETS). Te instrumenty stały się towarem spekulacyjnym. Unia Europejska tworząc ten system zakładała, że ceny będą rosnąć, natomiast w tej chwili przez osiągnięty poziom cen, wyprzedziliśmy prognozy o około dwadzieścia lat. Ten poziom cen planowany był na rok 2040. To świadczy o nieodpowiedzialności polityków stojących na czele Unii Europejskiej, którzy ten system tworzyli i o tym, że polska klasa polityczna, tak z PiS, jak i z PO, wprowadzała polskie społeczeństwo w błąd, zakładając, że jakoś te koszty rozejdą się po kościach, lub że ochronią przed nimi Polaków. Widać, ze rząd PiS nie zdawał sobie sprawy ze skali, jak bardzo mogą urosnąć ceny certyfikatów na emisję dwutlenku węgla, ponieważ te certyfikaty przez lata sprzedawaliśmy, zamiast trzymać je na czarną godzinę, która właśnie nadeszła. Druga rzecz to podwyżki cen gazu, one są nieco bardziej zaskakujące, dlatego, że przez ostatnie lata mówiono nam, że uruchomiliśmy gazoport (Terminal LNG im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Świnoujściu – przyp. red.), że już jesteśmy bezpieczni, w związku z tym, że dywersyfikujemy dostawy gazu do Polski, że kończą się niekorzystne dla Polski kontrakty długoterminowe. Tymczasem w tej chwili, na tle obecnie podyktowanych cen gazu, te dawne niekorzystne kontrakty długoterminowe jawią się jako błogie wspomnienie. Pytanie jest z czego to wynika, czy tylko z polityki rosyjskiej, od której uzależniony jest w znacznej mierze rynek europejski? Jeżeli tak, to by oznaczało, że całe te ostatnie dwadzieścia lat szumnie ogłaszanych projektów dywersyfikacyjnych, które przypomnę, były znakiem firmowym pierwszego, jak i drugiego rządu PiS, że to wszystko było całkowicie niewystarczające. Jeśli w krytycznym momencie nie jesteśmy w stanie zaopatrywać się w gaz po przewidywalnej cenie, to znaczy, że cała ta polityka nie prowadziła nas w bezpieczne miejsce. Inna sprawa, czy ta sytuacja jest zawiniona przez rząd, czy wynika z ogólnych zewnętrznych uwarunkowań? To jest moim zdaniem, sytuacja bardziej złożona, niż w przypadku prądu. Warto do tego dodać, że obok podwyżek gazu i prądu, dzieje się dużo rzeczy, które są nieco mniej medialne, a równie ważne. Wzrost cen ciepła, wzrost cen jego produkcji w ciepłowniach, często należących do samorządów, bezpośrednio też zależy od Unii Europejskiej. Wiele polskich ciepłowni opalanych jest węglem i muszą one wykupić te horrendalnie drogie unijne certyfikaty i już w tej chwili to przekłada się na rachunki, które przeciętny Polak będzie płacił za ciepło. Warto zwrócić uwagę, że rząd prowadzi politykę uzasadnianą względami ekologicznymi, walki ze smogiem, odchodzenia od ogrzewania domów węglem i przechodzenia na ogrzewanie gazowe, ale jednocześnie, jak widać, nie jest w stanie zagwarantować Polakom przewidywalności cen tego gazu, co stawia pod znakiem zapytania racjonalność polityki wymuszanej na gospodarstwach domowych, bo przecież chyba nie chodzi o to, żebyśmy zimy przeżywali w zimnie. Myślę, że wszyscy chcemy żyć w miastach, w których powietrze jest czyste, ale jeśli Polacy będą mieli do wyboru zadymione powietrze w zimie lub domy, w których będą zamarzać, obawiam się, że wybiorą zadymione powietrze w zimie. Warto wspomnieć, że wieloletni program, tak zwane „Czyste powietrze” jest realizowany zarówno przez ten, jak i poprzedni rząd. Mamy też do czynienia, w tle, z przekładającą się na ceny wszystkich produktów przemysłowych, podwyżką cen surowców, od drewna po substancje chemiczne, których ceny zwariowały. To wynika z ogromnego popytu na rynkach pozaeuropejskich, jak i z częściowego sparaliżowania, z powodu pandemii, szlaków handlowych i również wyczucia koniunktury, między innymi przez Chiny, które zaczęły jako dostawca różnego rodzaju substancji, półproduktów do Europy, windować ceny.

Piotr Motyka: Kto Pana zdaniem, w skali globalnej, korzysta dzisiaj na tych wszystkich podwyżkach i zawirowaniach cen energii i surowców?

Krzysztof Bosak: Nie da się udzielić prostej odpowiedzi na to pytanie, natomiast jeżeli chodzi o rynek unijny i system handlu certyfikatami na emisję CO2, to korzystają ci, którzy w nie zainwestowali, gdyż są produktem inwestycyjnym, co jest wielkim błędem Unii Europejskiej. One nie powinny być przedmiotem obrotu firm inwestycyjnych. One powinny być wyłącznie przedmiotem obrotu między firmami, które mają te emisje. Dopuszczanie firm inwestycyjnych, finansowych do kupowanie tych certyfikatów jest zupełnie niepotrzebne, o ile w ogóle akceptujemy, że ten system istnieje, bo jak dla mnie on jest zupełnie zbędny i mogłoby go nie być. Wystarczyłyby normy w zakresie, ile które państwo może emitować. Firmy, które w to zainwestowały, na pewno korzystają na tym. Firmy, które dostarczają konkretne surowce, zarówno te naturalne, jak na przykład drewno, tu Lasy Państwowe mogą notować zysk, czy firmy z sektora chemicznego, zarówno polskie, jak i chińskie dostarczające na rynek europejski substancje chemiczne. Oczywiście, dostawcy gazu, Rosja korzysta na tym i będzie korzystać, jak również dostawcy pozaeuropejscy, czy pozakontynentalni gazu skroplonego, na który jest teraz popyt, w sytuacji, gdy Rosja ograniczyła dostawy do Europy.

Piotr Motyka: Jakie zaproponowałby Pan rozwiązania w tej sytuacji, gdyby był Pan prezydentem, a Konfederacja tworzyła rząd?

Krzysztof Bosak: Nie widzę prostych wyjść z tych sytuacji. Moim zdaniem każdy, kto wobec poważnych problemów gospodarczych mówi o prostych rozwiązaniach, jest podejrzany o to, czy na pewno mówi prawdę. Są natomiast trudne rzeczy, które można i warto zrobić. Postawienie na forum Unii Europejskiej wniosku o likwidację lub zablokowanie notowań certyfikatów na emisję CO2, albo co najmniej cofnięcie ich do jakiejś rozsądnej ceny, znacznie niższej niż obecna, więc regulacja cen certyfikatów albo likwidacja tego systemu lub wyłączenie z niego Polski. Jest dla mnie oczywiste, że sama Unia Europejska nie zgodzi się na wyłączenie tylko Polski z tego systemu, gdyż byłoby to niekorzystne dla wszystkich pozostałych, którzy te koszty muszą ponosić. Druga sprawa w kontekście problemów z gazem, akurat zasadne jest, żeby Unia Europejska jako ogromny rynek gazowy, koordynowała zamówienia. Zwolennikami tego rozwiązania natomiast nie są Niemcy, bo jako duża gospodarka i duży odbiorca gazu, widzą siebie w roli tak zwanego hubu dystrybucyjnego, dlatego popierali Nord Stream i chcą dystrybuować rosyjski gaz w Europie, przedstawiać się jako taki swego rodzaju przedstawiciel handlowy Rosji w sprawach gazowych. Nie jest więc w ich interesie, żeby robić wspólne zamówienia po jednolitej cenie, kiedy chcą robić za pośrednika. Nie ma co ukrywać, gdybyśmy chcieli uchwycić kontrolę nad cenami gazu i nie dać się szantażować Rosji jako państwa europejskie, powinniśmy robić wspólne zamówienia jako cała Unia Europejska, albo jakiś duży blok państw. To samo dotyczy zresztą negocjacji korzystnych cen, z dostawcami innymi niż Rosja i ogólnie szukania dostawców pozaeuropejskich. To są takie rozwiązania, które widzę.     

Piotr Motyka: Jak Pan odniesie się do świeżego sondażu Estymatora dla „Do Rzeczy”, w nim PiS ma 196 mandatów, a Konfederacja 36 mandatów, co łącznie daje 232 mandaty i możliwość utworzenia większości sejmowej, czy widzi Pan możliwość takiej koalicji?

Krzysztof Bosak: Nie moją rzeczą jest snucie takich scenariuszy. Sondaże są różne, do wyborów daleko, czas na komentarze i szukanie odpowiedzi na pytania o możliwe arytmetyczne warianty tworzenia większości sejmowej, to będzie po wyborach. W tej chwili czas jest na pracę na zaufanie wyborców i na to, żeby Konfederacja nie miała mandatów trzydziestu kilku, ale na przykład 50 albo 60. Zapewniam, że wtedy będziemy w znacznie bardziej komfortowej sytuacji, jeżeli chodzi o realizację naszego programu, a najlepiej, żeby Konfederacja była jedną z wiodących sił i miała tych mandatów, docelowo sto kilkadziesiąt albo dwieście. Tylko będąc większościowym koalicjantem jest się w stanie realizować swój program, będąc koalicjantem mniejszościowym niezależnie, kto miałby być partnerem, jest się na bardzo trudnej pozycji. Osobiście, jako polityk i poseł, który miał doświadczenie bycia mniejszościowym koalicjantem PiS, przypomnę lata 2005 – 2007, byłem wówczas posłem z Ligi Polskich Rodzin, w koalicyjnym rządzie PiS, LPR i Samoobrony, uważam, że jest to pozycja niezwykle niekorzystna. Mając świadomość wszystkich uwarunkowań przestrzegałbym wszystkich sympatyków Konfederacji, czy też szeroko pojętej prawicy, przed widzeniem w tym jakiegoś łatwego scenariusza. 

Piotr Motyka: Czy widzi Pan jakieś środowiska, które mogłyby dołączyć do Konfederacji w najbliższym czasie?

Krzysztof Bosak: Myślę, że są to środowiska lokalne, niezależne, czy to samorządowe, czy grupy ideowe, prawicowe, katolickie, patriotyczne, konserwatywne, które dotychczas działały samodzielnie, na własną rękę. Jestem pewien, że wiele z tych grup obserwuje Konfederację. Na początku, jak wielu analityków, publicystów zastanawiało się, czy Konfederacja przetrwa, tak teraz widząc, że Konfederacja nie tylko przetrwała, ale nieco poprawiła swoje notowania, wiele z tych osób, czy grup może przekonać się do współpracy z nami i do takiej współpracy, jeżeli ktoś czyta nasz wywiad, zapraszam.

Piotr Motyka: Czy Konfederacja będzie prowadzić aktywną kampanię samorządową pod własnym szyldem, w województwach, powiatach i gminach?

Krzysztof Bosak: Jest naturalne, że najbardziej upolityczniony, upartyjniony poziom na którym prowadzi się wybory samorządowe, to poziom sejmików wojewódzkich. Jest oczywiste, że Konfederacja, jako siła mająca ambicje być w politycznej pierwszej lidze, będzie wystawiać listy do sejmików wojewódzkich. Już dziś zapraszam do kontaktu z nami, wszystkich, którzy będą chcieli startować, czy pomagać nam w kampanii. Co do zasady wszystkie partie polityczne nie wykluczają, na poziomie niższym, czyli powiatów i gmin, różnego rodzaju lokalnych porozumień wyborczych. To scenariusz bardziej opłacalny, dla samych partii i dla społeczności lokalnych. My na pewno też, w oparciu o kluby Konfederacji, nasze struktury, naszych działaczy, którzy często współtworzą lokalne środowiska, będziemy takich porozumień szukać, tworzyć je, ale też nie jest wykluczony start pod szyldem Konfederacji w niektórych miastach. Tutaj wiele będzie zależało od oceny sytuacji w konkretnym mieście, w konkretnej jednostce samorządu terytorialnego przez naszych działaczy.      

Piotr Motyka: Serdecznie dziękuję za wywiad, Bóg zapłać, życzę powodzenia i szczęśliwego nowego Roku Pańskiego 2022!

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com       

Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Przeglądaj wszystkie komentarze

POLECAMY