[OPINIA] Zgierski: Dlaczego kolorowi popierają Trumpa? Lewica już wie – cierpią na „multiracial whiteness” (wielorasową białość)

Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!
Protest ruchu Black Lives Matter w Portland.

/ Fot. Matthew Roth/Flickr

Jak wyjaśnić fakt, że przedstawiciele mniejszości coraz częściej głosują na konserwatystów? Czyżby zauważali, że w ich interesie wcale nie leży robienie za rewolucyjny proletariat dla lewicy? 

Jak zwykle ukąszenie heglowskie

Przeczytałem ostatnio ciekawy artykuł opublikowany przez „The Washington Post”. Jak wskazuje sam tytuł, „aby zrozumieć poparcie dla Trumpa, musimy myśleć w kategoriach wielorasowej białości”. Nie zaprzeczę – zaintrygowała mnie ta „wielorasowa białość”, która rzekomo wpędza kolorowych i imigrantów w objęcia skrajnej prawicy. Zbadałem temat, abyście Wy już nie musieli (nie dziękujcie).

Autorką tekstu jest Cristina Beltrán, profesor na Uniwersytecie Nowojorskim, która zajmuje się całym spektrum „pożytecznych” zagadnień, m.in.: teorią feministyczną, rasowością, etnicznością, płcią społeczno-kulturową (gender) czy ludzką seksualnością. Jako że lubię grzebać w życiorysach, od razu sprawdziłem, z kim mam do czynienia. Nie byłem szczególnie zdziwiony, gdy odkryłem, że w 1991 roku podpisała manifest ideowy grupy Unity Organizing Committee, która powstała rok wcześniej w wyniku rozłamu w League of Revolutionary Struggle (Liga Walki Rewolucyjnej). Był to ruch o charakterze marksistowsko-leninowskim, znajdujący się pod mocnym wpływem myśli lidera chińskich komunistów Mao Zedonga. Frakcja, z którą się związała, porzuciła skostniały dogmatyzm, obierając bardziej „progresywną” ścieżkę. Krótko mówiąc, włączyła się w działania Partii Demokratycznej, jako jej lewe skrzydło skoncentrowane na wyzwalaniu mniejszości i promowaniu multikulturowego społeczeństwa.

Białość to stan umysłu

Zagłębmy się na chwilę w publicystykę pani Beltrán, która raczyła wyjaśnić, o co chodzi w tym całym „multiracial whiteness”. Najpierw tłumaczenie oryginalnego bełkotu z języka angielskiego, a później mój komentarz, aby można było cokolwiek zrozumieć.

„Wielorasowa białość odzwierciedla rozumienie białości jako koloru politycznego, a nie po prostu tożsamości rasowej – dyskryminacyjny światopogląd, w którym poczucie wolności i przynależności istnieje poprzez prześladowanie i dehumanizację innych. Wielorasowa białość obiecuje latynoskim zwolennikom Trumpa wolność od polityki różnorodności i uznania. Dla wyborców, którzy uważają, że sam akt uznania tożsamości rasowej jest rasistowski, polityka wielorasowej białości wzmacnia ich pożądane podejście do indywidualizmu nierozróżniającego kolorów. W polityce wielorasowej białości każdy może dołączyć do ruchu MAGA i zaangażować się w dziką wolność niepohamowanej wściekłości i teorii spiskowych” – twierdzi autorka.

Przełóżmy to z marksistowskiego na nasze. Otóż postępowa naukowczyni uważa, że wielorasowa białość jest pewnym stanem świadomości, w którym tkwią nie tylko biali ludzie, ale również częściowo kolorowi, np. Murzyni, Azjaci czy Latynosi. Nie trzeba być białym Amerykaninem, aby wyznawać ideologię białości. Równie dobrze czarnoskóry może być zwolennikiem „białości” rozumianej jako ideologia klasy panującej, czyli w domyśle uprzywilejowanej, nietolerancyjnej i uciskającej większości.

Innymi słowy, niektórzy przedstawiciele mniejszości rasowych i etnicznych uznają, że normalne funkcjonowanie w społeczeństwie jest dużo rozsądniejszym pomysłem niż wspieranie rewolucji zaogniającej różnice między różnymi grupami. Zamiast wywalczyć „prawdziwą wolność” i zniszczyć do cna każdy najmniejszy przejaw białej supremacji, wolą żyć w spokoju, zwłaszcza że już dawno przyznano im pełnię praw politycznych. Niewolnictwo zostało zlikwidowane i potępione, wszyscy posiadają prawo głosu, a rasistowskie postawy można bez problemu zgłosić na policję, która egzekwuje prawo.

Odgrzewany kotlet Marksa

Jak na moje oko mamy tu do czynienia z kotletem odgrzewanym tyle razy, że już na kilometr czuć popłuczyny po Marksie. Chodzi o problem tzw. fałszywej świadomości, która pojawia się we wszystkich odpryskach marksistowskiej ideologii. Bardzo przejrzyście opisał ten mechanizm Józef Białek w swojej najnowszej książce „Czas sodomy. Czyli zamach na cywilizację”:

„Otóż człowiek może mieć świadomość prawdziwą albo fałszywą. Prawdziwa świadomość to taka, która zgadza się z jego faktycznymi potrzebami. Mając prawdziwą świadomość, człowiek właściwie rozpoznaje swoje potrzeby, cele i wartości, jakie powinien wyznawać. Natomiast człowiek posiadający świadomość fałszywą chce czegoś, czego nie powinien chcieć, wierzy w coś, w co nie powinien wierzyć, jedynie oszukując siebie”.

No dobrze – to w takim razie jak rozpoznać, że dana osoba tkwi akurat w fałszywej świadomości? I na to pytanie autor udzielił satysfakcjonującej odpowiedzi:

„Marks i podobni mu ideologiczni kuglarze mieli bardzo proste rozwiązanie: jeśli czyjeś poglądy zgadzają się z rewolucyjną ideologią, są wyrazem prawdziwej świadomości, jeśli natomiast ktoś ideologię tę odrzuca, wybierając tradycyjną wiarę i tradycyjne idee, wówczas jego świadomość jest fałszywa”.

Zobacz także: Zamach na włoskiego ambasadora. Doszło do ataku na konwój

Ten prosty – chciałoby się rzec prostacki – schemat odtwarza się przy różnych okazjach. Kobiety niepopierające feminizmu myślą w patriarchalnych kategoriach, a kolorowi, którzy nie lubią Black Lives Matter, najwyraźniej cierpią na wielorasową białość. Poddają się systemowemu rasizmowi, który niby formalnie ich nie prześladuje, ale tak naprawdę czyni niewolnikami. Nie widzą powodu, aby podkreślać swoją odrębność względem białych na podobnej zasadzie, jak robotnicy w XIX czy XX wieku nie chcieli zasilać proletariatu w kontrze do warstwy posiadającej. Osiągnęli awans społeczny własną ciężką pracą i wybili się z nędzy bez potrzeby mordowania kapitalistów, jak życzyli sobie tego komuniści.

Najwyraźniej współcześni neomarksiści nie chcą pozwolić, aby wszystkie grupy żyły w zgodzie. Kolorowi muszą iść na barykady, podsycani kolejnymi zmiankami o mikroagresji czy mitycznym „białym przywileju”. Dźwignią rewolucji jest nierozwiązywalnym konflikt.

Jakub Zgierski

Dodano w Bez kategorii

POLECAMY