PRAW(N)A STRONA. Sztuka podnoszenia podatków

Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!

/ fot.pixabay.com

Podnoszenie podatków nie jest dla żadnego rządu łatwe z oczywistej przyczyny – żądając od obywateli dodatkowych pieniędzy, można bardzo łatwo stracić ich poparcie. Z tego też powodu wszelkie podwyżki podatków są przedmiotem złożonej marketingowo-legislacyjnej gry, której celem jest wprowadzenie nowych podatków w taki sposób, żeby wyborca albo tego w ogóle nie zauważył, albo uznał, że podwyżka go nie dotyczy.

Efektem wieloletniego uprawiania tej gry przez kolejne rządy jest coraz większe skomplikowanie systemu podatkowego i coraz większa liczba różnego rodzaju podatków i opłat. Nic w tym zresztą zaskakującego: gdybyśmy mieli w Polsce tylko jeden czy dwa podatki, proste do wyliczenia i zrozumienia, podniesienie ich byłoby z marketingowego punktu widzenia praktycznie niemożliwe – każdy wyborca widziałby wyraźnie, ile pieniędzy stracił przez podwyżkę, więc w większości sytuacji wprowadzenie takiej podwyżki byłoby politycznym samobójstwem. Ale kiedy tych podatków mamy kilkadziesiąt czy kilkaset, większość z nich nazywa się opłatami albo składkami, w dodatku przeważnie płacone są pośrednio (przez pracodawców, hurtowników, sklepy) – kto zauważy nową „opłatę” czy podwyżkę już istniejącej? Ulubionym narzędziem wszelkich rządów jest bez wątpienia akcyza – bo jest to w gruncie rzeczy nie jeden podatek, ale zbiorcza nazwa na dziesiątki niezależnych podatków, z których każdy dotyczy innego towaru i ma inną stawkę (czasem procentową, czasem kwotową…), a większość Polaków miałaby prawdopodobnie duży problem z odpowiedzią na pytanie konkursowe: „wymień trzy towary objęte akcyzą”.

Rząd Prawa i Sprawiedliwości nie różni się tu od poprzednich rządów – od początku kadencji systematycznie co kilka miesięcy podnosi jakiś podatek lub wprowadza nowy, i trzeba im przyznać – do tej pory robili to zręcznie. Na przykład podatek bankowy uchwalono z rozgłosem pod hasłami walki z „banksterami” (w dużej mierze zresztą zgodnie z prawdą, co nie zmienia faktu, że podatek realnie podniósł ceny usług bankowych). Po cichu natomiast wprowadzano różne drobne modyfikacje mało znanych opłat – na przykład podwyżkę opłaty przejściowej za prąd.

Ostatnio jednak PiS jest wyraźnie w gorszej formie. Równolegle trwają prace nad dwoma podatkami, których ruszanie jest niemądre zarówno z marketingowego, jak i legislacyjnego punktu widzenia. Mam tu na myśli opłatę paliwową oraz abonament radiowo-telewizyjny. Co łączy te dwa podatki? Jak się okazuje, całkiem dużo.

1 – Marketing. Podnoszenie któregokolwiek z wymienionych podatków nie jest najszczęśliwszym pomysłem, ponieważ obciążenie oboma jest wyraźnie odczuwalne dla większości wyborców. W wypadku abonamentu RTV jest to oczywiste (każdy rzetelny podatnik płaci abonament osobiście i widzi wyraźnie, ile go to kosztuje). W wypadku opłaty paliwowej – być może rząd uległ złudzeniu, że skoro jest ona zawarta w cenie paliwa, to jej podwyżka będzie mało zauważalna. Takie przeświadczenie może mieć jednak tylko ktoś, kto sam nie jest kierowcą – zwyczajne doświadczenie życiowe pokazuje bowiem, że akurat ceny paliwa są pilnie studiowane przez większość właścicieli samochodów i nagła podwyżka nikomu nie umknie. Zresztą już doświadczenia Platformy Obywatelskiej sprzed kilku lat pokazały, że nagłe wzrosty cen paliwa są bardzo obciążające wizerunkowo dla rządu (nawet, kiedy są bezpośrednim skutkiem wzrostu cen ropy – a co dopiero, kiedy wzrosną w wyniku podwyżki podatku).

2 – Legislacja. Abonament RTV i opłata paliwowa mają tę wspólną cechę, że są podatkami celowymi – przychody z nich nie trafiają bezpośrednio do budżetu, tylko do odrębnych jednostek (media publiczne, Krajowy Fundusz Drogowy). Podatki takie uważane są w teorii finansów publicznych za naruszające zasadę jedności materialnej budżetu. Zasada ta mówi, że idealną sytuacją budżetową jest zbieranie wszystkich dochodów państwa przez jedną instytucję (Skarb Państwa) do jednej puli budżetu, a dopiero w następnej kolejności podejmowana jest decyzja o sposobie ich wydatkowania (żadne środki nie powinny być „z góry”, na mocy prawa, przeznaczone na określone cele czy instytucje). Jedność materialna budżetu ma mocne, praktyczne uzasadnienie – instytucje publiczne, które mają własne źródła finansowania, potrafią często uniezależnić się od rządu i funkcjonować przez dłuższe okresy jako skorumpowane urzędnicze „udzielne księstwa”, niekontrolowane przez nikogo. Brak pełnej rządowej kontroli nad budżetem i możliwości prostego decydowania o przesuwaniu określonych pieniędzy z jednych działów do innych utrudnia też zarządzanie państwem i przeprowadzanie reform. Jeżeli więc PiS myśli poważnie o rządzeniu Polską przez kolejne kadencje, to zwiększanie roli podatków celowych jest sabotowaniem przez partię rządzącą swojej własnej przyszłej pracy, która będzie wymagała sterownego państwa i kontroli nad budżetem – być może w warunkach koalicji rządowej, a więc znacznie trudniejszych niż obecne.

W pracach nad oboma podatkami widać niestety także inne patologie. W odniesieniu do abonamentu RTV rząd ewidentnie nie ma jasno określonego celu, co chwila zmienia koncepcję reformy, przedłuża prace i pokazuje nadmierną wrażliwość na krytykę opinii publicznej i ekspertów. Z kolei w wypadku opłaty paliwowej jest odwrotnie – podwyżka jest uchwalana „na wczoraj” jako projekt poselski, z pominięciem tradycyjnej procedury legislacyjnej i konsultacji społecznych, co sprawia, że na przykład przedstawiciele biznesu zaniepokojeni wizją wzrostu cen paliwa swoje zastrzeżenia muszą komunikować za pośrednictwem mediów, karmiąc w ten sposób histerię PO-wskiej opozycji i grzebiąc jakiekolwiek szanse na merytoryczny dialog. Od początku kadencji wielokrotnie już widzieliśmy, że przy jednych projektach rząd jest podatny na wpływy i niezdecydowany, a z kolei przy innych – okazuje lekceważenie opinii społecznej i na siłę forsuje nieprzemyślane ustawy. Rzadkością, szczególnie w obszarze podatków, pozostaje niestety postawa „złotego środka” – stanowisko przemyślane i zdecydowane, ale otwarte na merytoryczną krytykę ze strony organizacji społecznych, przedsiębiorców i ideowych ugrupowań politycznych.

 

Autor jest członkiem Zarządu Ruchu Narodowego.

Dodano w Bez kategorii

POLECAMY