Paweł Doliński: Zarabiasz więcej? Podziel się!

Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!

W dzisiejszych czasach temat ten jest wciąż kontrowersyjny i budzi skrajne emocje. Przykre jest to, że również w środowisku narodowym. Mam na myśli kwestię podatków, których wysokość rośnie wraz ze wzrostem dochodu podatnika. Pytanie, czy powinna? Dla każdego narodowca, nacjonalisty – w mojej opinii – sprawa powinna być jasna. Dla dobra ogółu, narodowej wspólnoty i państwa, redystrybucja dochodów jest istotna i bardzo potrzebna. Redukuje ona nierówności ekonomiczne, które często prowadzą do niestabilności politycznej i konfliktów społecznych. Niestety ilekroć wysuwane są te koncepcje, padają te same oskarżenia. Atakujecie najbardziej zaradnych członków społeczeństwa! Szykujecie powrót do czasów komunizmu! Państwo rabuje obywateli!

Najczęstszym argumentem za tym, by uderzać w podatki bezpośrednie, progresywne są podawane za przykład państwa zachodnie. Jest to jedno z największych liberalnych bredni. To na zachodzie podatki progresywne są czymś normalnym. Natomiast podatek liniowy występuje powszechnie na wschód od Polski (Rosja, Estonia, Białoruś). Pewnym paradoksem jest to, że prozachodni politycy proponują „wschodnie” rozwiązania. Oczywiście, można wskazać kraje charakteryzujące się niskim poziomem podatków, które rozwijały się bardzo dynamicznie (USA w latach 80. i 90., Japonia w okresie powojennym), ale równie łatwo dać przykłady pokazujące fenomen dokładnie odwrotny, czyli wysokie podatki i wysoki wzrost PKB (Szwecja na przełomie lat 90. i 2000). Nie zapominajmy również o naszym nieszczęśliwym kraju. Polska rozwijała się najszybciej w latach 1995-1997, w okresie gdy opodatkowanie obywateli było najwyższe w całym 25-leciu. Sam CIT wynosił wtedy 40%.

Niestety w większości krajów kapitalistycznych, podatki od dłuższego czasu nie są już progresywne lub też są stopniowo obniżane. W praktyce znaczy to tyle: zachodnie gospodarki w naturalny sposób dążą do stanu, w którym kapitał gromadzi się w rękach i na kontach najzamożniejszych. I zamiast pracować dla ludzi, te pieniądze albo leżą bezczynnie w rajach podatkowych, albo zamrożone zostały w nieruchomościach, albo napędzają bańki spekulacyjne na rynkach finansowych. Jeszcze gorzej, gdy te środki przeznaczane są na cele polityczne.

We współczesnych nam czasach kapitał znalazł jednak wiele uzasadnień, by ideę progresywnego opodatkowania obśmiać, poddać w wątpliwość i w praktyce po prostu odkręcić. Te uzasadnienia to np. groźba, że nadmiernie opodatkowany kapitał ucieknie z kraju. Albo argument, że spadek obciążeń podatkowych prowadzi do ożywienia gospodarczego. Żadne z tych przypuszczeń nie zostało nigdy potwierdzone inaczej niż poprzez głośne, pojedyncze przypadki. Rzeczywistość późnego kapitalizmu jest więc taka, że średni poziom krańcowych stawek PIT w 20 najbogatszych krajach świata, spadł z 65% (1950) do 38% (dziś). A opodatkowanie spadków z 45% do 20%.

Wielu ekonomistów i badaczy społecznych wyjaśnia, że istnieją liczne przesłanki o charakterze etycznym, ekonomicznym i socjologicznym, pokazujące, dlaczego zamożne osoby powinny płacić zdecydowanie wyższe podatki. Thomas Piketty tak to tłumaczył: „Nie chodzi tu nawet o efekt fiskalny. Raczej o to, żeby firmy, na przykład z branży finansowej, przestały płacić swoim czołowym menedżerom pieniądze, które po wielokroć przekraczają faktyczną wartość ich pracy. I żeby te pieniądze przeznaczyły raczej na wynagrodzenia dla pracowników średniego szczebla, co byłoby z korzyścią i dla firmy, i dla całej gospodarki”.

Największym wrogiem ludzi, którzy nie poczuwają się do odpowiedzialności za wspólnotę jest zawsze państwo. Prezydent Komorowski w jednym z przemówień dowodził, że po 1989 roku Polacy musieli nauczyć się, że nie można liczyć na państwo, a każdy obywatel powinien zostać kowalem swojego losu. Ludzie przedsiębiorczy, czytaj: ludzie, którzy odnieśli sukces, tak właśnie zdaniem byłego prezydenta zrobili. Ci, którym się nie powiodło, muszą zaś porzucić roszczeniową postawę, wziąć przykład z wielkich tego świata i zacząć pracować na własny sukces. Komorowski przekonywał, że ludzie mają obowiązek myślenia o własnym bezpieczeństwie, o własnym wysiłku, o własnej pracy, o własnej odwadze brania własnego losu we własne ręce. To obsesyjne powtarzanie słowa „własny” nie jest przypadkowe. Jest ono naturalną konsekwencją poglądu, że państwo to zbiór zatomizowanych jednostek, a każda z nich ma obowiązek dbać przede wszystkim o siebie.

Ha-Joon Chang, znany koreański ekonomista, twierdzi na przykład, że przedsiębiorczość nie jest cechą poszczególnych ludzi, lecz społeczeństw. Nawet tak wyjątkowe jednostki, jak Edison i Gates zdobyły swoją pozycję tylko dlatego, że wspierał ich cały szereg instytucji zbiorowych – pisze w „23 rzeczach, których nie mówią ci o kapitalizmie”. Do tych instytucji zalicza m.in.: infrastrukturę naukową, przepisy prawa handlowego, system edukacji (dzięki któremu ludzie tacy jak Gates i Edison mogą korzystać z wiedzy i umiejętności swoich pracowników) oraz prawa patentowe. Przedsiębiorczość staje się w krajach bogatych, nawet na poziomie firm, przedsięwzięciem wysoce zbiorowym – podsumowuje swoje wywody na ten temat Chang. Innymi słowy, nie ma przedsiębiorczości bez zbiorowości, nie ma ludzi przedsiębiorczych bez państwa tworzącego instytucje pozwalające jej kwitnąć i bez społeczeństwa nauczonego ze sobą współpracować, a nie tylko rywalizować.

W analizie Lockwooda i in., podatek progresywny może poprawiać alokację talentu w gospodarce, jeśli zwiększa relatywną wartość zawodów, którym towarzyszy duża skala pozytywnych efektów zewnętrznych (nauczyciele, pielęgniarki) i które w związku z tym są niedoceniane rynkowo. Dla pełnej efektywności w tym celu, potrzebny jest jednak system podatkowy uwzględniający inne czynniki niż tylko dochód. Ekonomista N. Gregory Mankiw wysunął jako argument na rzecz stosowania kryteriów pozadochodowych, żartobliwą propozycję uzależnienia stawek podatkowych od fizycznego wzrostu ludzi, ze względu na korelację tego wskaźnika z nierównościami społecznymi, i wykazał, że mogłoby to zwiększyć efektywność utylitarną opodatkowania. W bardziej poważnej propozycji, proponuje on różne stawki podatkowe dla różnych branż rynku.

Drodzy nacjonaliści! Nadszedł najwyższy czas, by wyrwać się z liberalnego letargu. Skończmy z wynoszeniem na piedestał protestanckiego etosu pracy. Bycie nacjonalistą oznacza postawę odpowiedzialną. Również w płaceniu uczciwie podatków. Natomiast uczciwy system podatkowy w państwie narodowym to taki, który nie obciążą najmocniej najbiedniejszych, a bogatym daje wolną rękę. To my musimy zaproponować ludziom sprawiedliwe rozwiązania. Zaproponować taki system, który nie wyklucza słabszych, pomaga im, organizuje pracę. Niech bogaci się bogacą, ale nie kosztem innych ludzi. Muszą zrozumieć, że człowiek nie jest jednostką samą dla siebie, ale realizuje się dzięki wspólnocie. Zatem niech jej nie wykorzystuje, a współpracuje z nią dla określonego celu. Ważna jest kooperacja wszystkich warstw społecznych z państwem. Idźmy w tym kierunku. W kierunku gospodarki społecznej. Wyleczmy się ze szkodliwej choroby liberalizmu!

Paweł Doliński

Dodano w Bez kategorii

POLECAMY